Wszechobecna ciemność została rozświetlona niebieskim płomieniem. Stojący w tym mroku mężczyzna rozejrzał się w koło. Nie było tu nic innego, tylko chłód i pustka, dlatego niepewnie podszedł do tego mizernego płomyczka, by się ogrzać. Jego sylwetka została ledwie oświetlona, przysiadł przy samym "ognisku" i podkulił swoje kolana obejmując je. Jeszcze raz niepewnie rozejrzał się dookoła, jego niebieskie spojrzenie było uważne, jednak było tu pusto, dlatego oczy zwróciły się ku mizernie tlącemu się ogniu.
- Al.... - przebił się cichy szept, jakby ten dochodził z wnętrza płomienia. Ciemnowłosy mocniej zacisnął ramiona na swoich kolanach.
- Al...? - mężczyzna przyglądał się tańczącemu płomykowi uważniej oczekując w zniecierpliwieniu co ten chce mu przekazać, szept jakby był bliżej, zbliżał się do niego.
- WSTAWAJ! HOOP HOP HOP HOP!!! - wydarł się mu prosto do ucha Frank, klaskając rękami, by go pogonić, przez co Al zerwał się energicznie do siadu.
- JA PIERDOLĘ! NIE RÓB MI TAK!!! - wydarł się rejestrując co tu zaszło i rzucił poduszką w mężczyznę, lecz ta przeleciała przez jego sylwetkę i rozpłaszczyła się na ścianie. Blondyn zaczął się złowieszczo hichrać, dumny z siebie.
- Jak tam Księżniczka wstała? - do pokoju wszedł drugi z duchów wskakując na łóżko i zaczynając na nim tańczyć. - Dawaj AL! Szybko! Kulka pod pachę, świeże gacie, miętóweczka i idziemy na BIBĘ!!! - zaczął poganiać ich Marco szalejąc po pościeli Ala, całe szczęście duchy nie mogły oddziaływać na otoczenie, dlatego heros jedynie oglądał jego wyczyny z miną męczennika, choć ciemnowłosy nawet całkiem nieźle sobie radził z tym pląsaniem. Al chciał ich obu udusić, a nie mógł.
- Nigdzie nie idę. Wynocha! Ja tu zostaję - odwarknął im próbując się ich pozbyć, serce po nagłej pobudce dopiero się uspokajało.
- Al... wiesz, że to nie przejdzie? - poinformował go Frank.
- CO! WSTAWAJ GÓWNIARZU! TO CHOLERNA TRADYCJA! RUSZAJ TE LENIWĄ DUPĘ! - w drzwiach pojawił się trzeci z duchów, na którego przyjście roześmiała się pozostała dwójka.
- No to już se pospałeś - roześmiał się Marco widząc bojową minę Syfrona.
- WYŁĄŹ! - nakazał duch o wyglądzie satyra.
- NIE! - zaprotestował Al.
- WYŁĄŹ! Nie będę się powtarzać! - nie ustępował kozioł.
- Nie zamierzam nigdzie iść! Nie zmusicie mnie do tego! A wiesz czemu? Bo was tu nie ma! Możecie sobie tylko gadać! - podsumował ich przypadek z kpiną i położył się na nowo opatulając ciepłą kołdrą.
- HA! No co za gnojek! - odparł Syfron - Ty chyba jeszcze nie wiesz ile my możemy! - widać było po jego surowej minie, że nie zamierzał odpuścić i że już miał plan. Zacisnął dłoń w pięść i przyłożył sobie do ust odchrząkając, jakby nastrajał głos. Al popatrzył na niego kątem oka.
- Nie odważysz się... - warknął i patrzył na niego z chęcią mordu, Syfron patrzył na niego z równym uporem i wziął głęboki oddech. Chwile ich spojrzenia się pojedynkowały.
- Pewny jesteś? ...ALE ALE-HANDRO!!! ALE ALE-HANDRO!!! Wiesz, że ja tak mogę caaaaaały dzień? ALE ALE-HANDRO!!! - zaczął śpiewać znaną wszystkim piosenkę, a raczej wyć niczym zarzynany cap i ponętnie z gracją hipopotama na lodowisku bujać biodrami, gdyby nie był duchem, na pewno jedno z nich by mu strzeliło, dłońmi zaczął zachęcać pozostałych, by do niego dołączyli, co zarówno Frank jak i Marco zrobili, tym samym rozkręcając swoją małą imprezę.
Pogoda była przepiękna, czego nie wskazywała zdegustowana mina Ala kiedy przemierzał alejki kampusu w drodze do amfiteatru, a trzy duchy szły za jego plecami z dumnymi, zwycięskimi minami.
- Zobaczycie... kiedyś znajdę sposób, by was udusić...- burczał pod nosem z czego duchy nie wiele sobie robiły. Frank podszedł do niego roześmiany i chciał go szturchnąć, jednak jego ręka przeleciała przez ramię Ala, mimo, że wiedział, że tak będzie odruch ten był zbyt silnie zakorzeniony w blondynie.
- Al Misiaczku już jak na ciebie patrzę odbiera mi dech w piersi - powiedział teatralnie omdlewając, a Marco go złapał niczym ratował damę z opresji. Po czym obaj się roześmiali i ruszyli dalej za jedynym żywym z tego grona, który udawał, że ich nie widzi.
Al spojrzał z kwaśną miną na trybuny, bardzo nie chciał tu być.
- Nawet o tym nie myśl. Tradycje trzeba szanować. Takie święta nie są organizowane bez powodu. Masa ludzi włożyła w to wiele starań, to że posadzisz swą dupę i to obejrzysz to nie wielka cena za ich pracę GNOJKU NIEWDZIĘCZNY! - były nauczyciel musiał sobie pogadać, na co Al przewrócił oczami i wszedł na trybuny przystając sobie za ostatnim rzędem w cieniu konstrukcji i oparł się o nią.
* Dialogi Ala
* Dialogi Franka
* Dialogi Marco
* Dialogi Syfrona