Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Amazi
Posty: 38
Rejestracja: sob kwie 24, 2021 4:58 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Amazi »

ELI I D



Wzrok Eli powędrował za odchodzącą trójką, następnie z zaciekawieniem utkwił w jedynej pozostałej jej towarzyszce rozmów.
- Myślisz, że on sie jej podoba? - zapytała wprost starszej koleżanki.
- To pewne patrząc po zdjęciu, ale zaskoczyło mnie, że on uderza do tylu bramek jednocześnie... - odparła D zarzucając nogę na nogę i delikatnie nią kołysząc również zmierzyła spojrzeniem plecy oddalających się od nich osób, a wzrok utkwił w plecach Lavrence'a. Chłopak nie wyglądał jej na aż takie ziółko, jednak teraz tym bardziej ekscytowała sie na myśl o niespodziance jaką dla niego miała.
Wzrok Eli był przez kilka chwil dość mocno zamyślony i wpatrzony w miejsce, gdzie zniknęła trójka idąca na wystawy. A kiedy znów spojrzała na D spojrzenie uciekło jej nieco wyżej. Dostrzegła dwie osoby zmierzające w ich kierunku i chyba chwilę za długo się nich zapatrzyła oniemiała przez co i jej towarzyszka spojrzała przez ramię.
- Oho...A już myślałam, że jakieś urocze zwierzątko przylazło za mną z lecznicy... - powiedziała rozbawiona do Eli, która zamrugała kilka razy, by sie otrząsnąć i położyła zachwycona dłonie na policzkach.
- Jacy oni są piękni! - powiedziała podekscytowana do D, która skinęła z głową i bezsilnie westchnęła.
- Wiem, wiem... to jak zamknięcie wszystkich mokrych snów tego świata w jednym opakowaniu, a raczej w dwóch. Jednak Eli musisz być dzielna, to jak patrzenie na Bazyliszka bądź Meduzę, nie możesz patrzeć, bo po tobie! - przestrzegła ją mocno rozbawiona D, a Eli niemo skinęła głową, coraz bardziej zaskoczona, że ta dwójka naprawdę zmierzała ku nim i kiedy już zajęli miejsca obok nich potrzebowała dłuższej chwili na zrozumienie czy oczy nie płatają jej figli. Jednak D po krótkim żarciku dotyczącym temperatury, bardzo szybko zadbała o jej skupienie i przedstawiła sobie nieznajome grono, a to od razu ożywiło Eli, która po prostu musiała wyrazić swój zachwyt włosami nowej koleżanki, które ją zachwyciły. Ich kolor działał wręcz hipnotyzująco na córkę Zeusa, która uwielbiała to połączenie czerwieni z czernią, co z resztą przedstawiał i jej dzisiejszy strój, w którym na pasie przewiązana miała damską koszulę w czarno-czerwoną grubą kratę.
Po pierwszych słowach Drakona skierowanych do niej. Do Eli głównie doatrło jedno z ostatnich słów jakim było "schrupać". Od razu przypomniały jej się ciastka jakie planowała jutro piec i w głowie powstał genialny pomysł. Miała szansę zyskać nowego jeszcze nie przetestowanego testera smaków! W końcu wiedziała, że Chris się nie zgodzi znów marudząc, że go pasie gorzej jak maciorę w sezonie, a Lavrence'a już tyle razy prosiła, że było jej głupio znów to robić. Dlatego bardzo liczyła na pozytywne rozpatrzenie jej wniosku przez nowego kolegę. A kiedy ten się zgodził była przeszczęśliwa i podekscytowana jutrzejszymi wypiekami. Oczywiście starała się słuchać Drakona, jednak kompletnie nie wiedziała czym może być ów "rajski odlot", brzmiało to jej jak nazwa klubu albo knajpy z ryzykownym jedzeniem, a może bardziej z barem? Tak czy siak musiało chodzić o jedzenie! Chociaż ten "odlot" ją bardzo zastanowił i wtedy uświadomiła sobie, że słyszała o studentach posiadających zdolności lotnicze i jeszcze bardziej podekscytowana oczekiwała odpowiedzi. Zupełnie zapomniała o obecności D i Leny, które bardzo uważnie się im przyglądały, ale wzrok Eli całkowicie utkwiony był w Drakonie, a kiedy usłyszała o jego umiejętności, której zaprezentowanie jej zaproponował czuła się przeszczęśliwa! W końcu będzie mogła polatać, na ogromnym bocianie! Eli nie znała większego pataka od tego właśnie, chyba, że flamingi były większe? A ona tego nie wiedziała? Jednak czarny bocian zdawał się jej bardziej pasować do czarno-czerwonej aparycji mężczyzny.
Dostając informacje dotyczące wyglądu jego skrzydeł próbowała je sobie wyobrazić.
- Nie masz piór, czyli bardziej jak nietoperek? Chociaż, nie one nie maja łusek. Nie wiem czy znam zwierzętko, które ma skrzydła z łuskami...- zastanawiała się intensywnie - wiem! Ty jesteś jak najprawdziwszy Smok! Takie właśnie są? Jak te smocze? Twoję imię też tu pasuję! - roześmiała się dumna ze swojego skojarzenia, a mężczyzna uśmiechnął się jak zadowolony z łupu myśliwy.
- Dokładnie jak Smok. A więc twój przyjaciel Smok może zabrać cię, na niezapomnianą wycieczkę - uniósł jeden kącik ust i ukazał fragment zębów z kłem w roli głównej.
- Naprawdę chcesz być moim przyjacielem?! - powiedziała ogromnie zaskoczona robiąc jeszcze większe oczy niż zwykle miała. D dostrzegła jak brwi Leny lekko się ściągają w konsternacji, dobrze wiedziała co kobieta właśnie robiła. Jednak nie zdążyła zareagować.
- Drakon będzie przeszczęśliwy zostając jednym z wieeeeeluuu twoich przyjaciół - Lena bardzo dosadnie podkreśliła jedno ze swoich słów, by to wywołało odpowiedni tok myślowy u Eli, ta jednak w momencie przygasła.
- Będzie pierwszym - uśmiechnęła się łagodnie i dość spokojnie jak na nią, splatając przy tym palce dłoni na swych kolanach, a ta odpowiedź nie zadowoliła Leny.
- A ten albinos nie jest twoim przyjacielem? - kobieta zapytała już bardzo bezpośrednio, nie lubiła bawić się w podchody.
- Lavrence? To kolega z klasy. Jest bardzo miły, dlatego cieszę się, że ze mną rozmawia, bo wiem jak jestem męcząca - wyjaśniła Eli, przez co Drakon zmarszczył brwi w lekkiej irytacji i uchylił usta, by coś powiedzieć, ale ubiegła go jego siostra, której zaskoczone spojrzenie przeniosło się z Eli na D.
- Juuuuż!? Już zdążyłaś go bzyknąć! - wszystkie spojrzenia skupiły się na D, która ciężko westchnęła, oj dobrze wiedziała, że przy Lenie za długo tego przed Eli nie ukryje.
- Wiesz... no... byliśmy na integracji kółka teatralnego.. - zaczeła mówić dobrze wiedząc, że przy Helenie i tak tego nie uniknie. Jej myśli w końcu już zupełnie zapętliły się wokół tamtej nocy, czego potwierdzeniem było spojrzenie kobiety. Choć zaskoczył ją coraz bardziej zirytowany wzrok Drakona, a serce łamały jej oczy Eli, choć wątpiła, by dziewczyna postrzegała kolegę w tych kategoriach, to wyglądała na dość zaskoczoną.
Wtedy też całą uwaga jaka poświęcona była D, przeniosła sie na nowoprzybyłą Corinne, a słowa przez nią wypowiedziane były jeszcze bardziej szokujące od informacji o jednej z bardzo miłych nocy D.
- Cori... nie grzecznie tak wypominać komuś wiek... Drakon nie jest stary.. on po prostu jest duży jak Chris, pewnie też pił dużo mleka... Jutro na pewno wypije! Do ciasteczek ci ugrzeję! Mam nadzieję, że lubisz takie z miodem? Ja uwielbiam jest przepyszne, wy też lubicie? - powiedziała Eli rozglądając się po wszystkich, czym zupełnie rozbroiła D, która tylko spojrzała na kolorowłosą z politowaniem, ta dziewczyna jak nic nie miała pojęcia co właśnie na siebie sprowadziła...i D może, by jej współczuła, przez to, że znała Drakona, gdyby dziewczyna tak ostentacyjny sposób go nie zaatakowała, ten fakt mówił sam za siebie. Po prostu szukała kłopotów i źle trafiła... niestety spryt miał małe szanse z tak brutalną siłą.
Adelai
Posty: 29
Rejestracja: wt maja 25, 2021 2:24 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Adelai »

DRAKON I LENA



Nie dało się ukryć, że Drakon był z początku dość mocno zbity z tropu, musiał zrozumieć czy dziewczyna, jaką wybrała mu siostra tak sprytnie i niewinnie omijała jego próby, czy naprawdę niezbyt je wyłapywała? Była tak głupia? A może z nerwów tak paplała? Nie... tu nie pasowało mu, ani jedno ani drugie. Ona po prostu jakby nie dostrzegała podtekstów w jego wypowiedziach, kompletnie nie podejmując kontynuacji flirtu, a jednak nie kończąc rozmowy i wręcz ciągnąc ją dalej. Helena wyglądała na wybitnie dumną z siebie ze swojego wyboru. A Drakon zaczynał się zastanawiać czy dla żartu nie złamała ich zasad podsuwając mu aseksualną dziewczynę. W końcu czy to możliwe, że mając z nim do czynienia nawet przez myśl jej nie przeszły głęboko skrywane grzeszki? A może znów trafił na zakochaną? Z takimi nie było łatwo, jednak i takie sukcesy odnosił. Nie zawsze, ale zwykle cierpliwość się opłacała.
Od lat bawili się w tę grę, dlatego mężczyzna dobrze wiedział jakich słów używać, by pomóc siostrze w naprowadzeniu myśli rozmówcy na odpowiednie tory. Hasło "przyjaciel" było tu kluczowe, wiedział, że ludzie mieli różne skojarzenia z tym słowem, a o to im przecież chodziło, by poznać całe grono ich nowych zabawek. Co poszło więc nie tak, że Helena musiała się wtrącić i zacząć dopytywać?
Mina Leny jasno mówiła mu, że kobieta nie była zadowolona z wyników. A to Drakona jeszcze bardziej zadziwiło. Dobrze wiedział, że myśli były naszym własnym odbiorem rzeczywistości, a więc to na pozór żywiołowe i radosne dziewczę nosiło w sobie tyle kompleksów? Po prostu świetnie... Od razu na myśl przyszła mu Tośka, która tak bojąc się czyjeś negatywnej reakcji, woli uniknąć sytuacji z ewentualnym zagrożeniem. A na pierwszy rzut oka w końcu wygląda na tak pewną siebie. Jednak nie we wszystkich sprawach.
Lekko rozbudziła się jego irytacja, nie było mu szkoda Eli, był zażenowany postawą otaczających ją osób, że dziewczyna za szczyt marzeń uznawała fakt, że ktoś z nią pogadał i jej nie spławił? Mężczyzna miał ochotę się roześmiać. Już uchylał usta, by rzucić kilka słów do tego tematu, jednak wtedy Lena zrzuciła na nich coś ciekawszego. Wszystkie spojrzenia skierowały sie na D. Mlasnął zniesmaczony, normalnie by pogratulował podboju, ale ten cały Lavrence już zaczynał go irytować. Nie mógł się doczekać, aż znajdzie się on w ich okolicy.
Choć oczy Heleny wpatrzone były w D, skupienie kobiety poświęcone było Eli. Zadziwiała ją ta mała istotka i jej krystalicznie czyste myśli. Tylko raz coś takiego widziała, jednak tu dostrzegała sporą różnicę, musiała tylko połączyć kilka kropek, by uzyskać odpowiedzi, które by ją zadowalały. Jeśli wyzwanie jakie dałaby Drakonowi okazałoby się nie osiągalne, nie kontynuowali by tego. Chwilę by pośmiała się z mozolnych prób brata i mu odpuściła. Jednak tu dostrzegała potencjał, musiała tylko wybadać jaki i czy był on na tyle opłacalny.
Choć z początku rozbawiona ogromnie doceniła starania D, jak widać nawet podczas ich nieobecności ktoś dbał o ten kampus i trzymał rękę na pulsie, by studenci nie mieli zbyt bezstresowego życia. O jak pragnęła być świadkiem niespodzianki jaką D szykowała. Dobrze pamiętała tę cudowną jaką przyszykowała dla Drakona. Rodzeństwo ogromnie doceniało te złośliwą naturę D.
Pewnie i kontynuowaliby temat najnowszego podboju zmiennokształtnej, gdyby nie nadejście nieoczekiwanego choć mile widzianego gościa. W końcu o tego rodzaju reakcję chodziło rodzeństwu. Właśnie tego pragnęli dosiadajac się do Eli. Malutkiej Eli, która potrzebowała samozwańczych obrońców. O jak Lena była szczęśliwa, że tak szybko udało im się złowić pierwszą rybkę w tym stawiku.
Poziom wypowiedzi jaki przedstawiła Strażniczka Cnoty osłabił Drakona, w jego spojrzeniu jakby coś umarło. Oczekiwał fajerwerek, a dostał niewypały... mlasnął niezadowolony i nim zdążył się odezwać usłyszał głos Eli i nie dowierzał w to co słyszał. Czy ona naprawdę mówiła o mleku? Choć jej hipoteza o piciu przez Drakona nabiału była błędna, to zupełnie go zmiotła, ale prawda była taka, że nie umiał jej odpowiedzieć. Nie pił nigdy mleka z miodem. Dlatego zaskoczyła go ta propozycja. Ta szurnięta mała całkowicie rozwalała go na łopatki. Jednak jego spojrzenie musiało wrócić do kolorowego agresora.
- Gdyby nie obecność rektora, zabrałbym cię na wycieczkę, by pokazać ci "wyższy poziom konwersacji". - Odparł dość chłodno i beznamiętnie, jego spojrzenie na moment uciekło ku scenie i przedstawicielowi organu władz na kampusie. Jego obecność nie była na rękę Drakonowi. Liczba gapiów jacy ich otaczali i słyszeli ten szczeniacki wybuch również była utrudnieniem. W końcu nie mógł przepuścić takiej zniewagi publicznej. Musiał pokazać na przykładzie dziewuszki, że takie numery wobec niego nie przechodzą płazem. Damskim bokserem nie był, więc szybko znalazł inny sposób. Nie było lepszego od uczucia upokorzenia publicznego.
- Rozumiem, że twoje rozgoryczenie bierze się z faktu, że zapomnieli otworzyć ci "świetlicy" w tym dniu wolnym od edukacji i usilnie próbujesz ściągnąć uwagę dojrzalszych, by mieli na ciebie oko... jednak... - jego spojrzenie z jej twarzy przeniosło się na biust dziewczyny, a tuż po tym zniknęła górna część jej białej koszulki, jaką Corinne miała na sobie, odsłaniając stanik.. - ...jednak... prezentowanie tak mizernych kobiecych walorów publicznie, jest słabą formą ściągania na siebie uwagi starszych kolegów... dziecinko... - kontynuował oschle.
- A ja uważam, że są urocze. Malutkie i kompaktowe, wiecie takie akurat do drobniutkiej rączki młodziutkiego rówieśnika. - Dodała nonszalancko Lena, bujając nogą przełożoną przez drugą. Dookoła nich było słychać kilka chichotów co złośliwszych studentów. Części drugiej części zapewne było żal dziewczyny, jednak każdy był w stanie zauważyć, że sama się o to prosiła, były w końcu mniej wybuchowe i bezpośrednie formy odganiania niechcianych adoratorów. Przynajmniej z takiego założenia wychodziło rodzeństwo, bardzo zadowolone z obecnych obrotów spraw.
- Eli nie będę w stanie się oprzeć żadnemu łakociowi jaki dla mnie przygotujesz... moja droga przyjaciółko...- dodał o wiele milszym tonem w strone białowłosej, choć słowa przez niego wypowiadane zwłaszcza te ostatnie brzmiały jak słodka trucizna.
LadyFlower
Posty: 12
Rejestracja: sob kwie 06, 2024 6:59 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: LadyFlower »

Corinne Harrington


Zerknęła na Eli, a kącik jej ust delikatnie drgnął. Wiedziała, że dziewczyna zawsze chciała być tym promiennym słoneczkiem dla każdego, co według Corinne dodawało jej jeszcze większego uroku, ale jednocześnie była naprawdę łatwym celem dla osób, które z łatwością chcieliby ją wykorzystać. I taką właśnie osobą był Drakon. Nie znała go. Nadal nie wiedziała czy plotki o nim były prawdziwe ale wolała jednak nie ryzykować. Lepiej żeby się pomyliła i ewentualnie później zmusiła się do przeprosin, które sprawiały jej ogromną trudność, niż później miała ogromne wyrzuty sumienia, gdyby coś się stało tej drobnej istotce. Według Cori, Eli pomimo swojego uroczego stylu bycia, była zbyt naiwna. Jednak od takich sytuacji miała ją oraz swojego brata.
Jej spojrzenie powędrowało z powrotem na Drakona. Przez moment mierzyli się wzrokiem, aż w końcu chłopak postanowił się odezwać. Oh, wycieczka? Mówiąc szczerze nie przestraszyła się ani trochę jego groźby. W każdej chwili była gotowa opuścić amifiteatr i spotkać się z nim sam na sam aby „wyjaśnić” tą sytuację.
W milczeniu chłonęła każde jego słowo. Spodziewała się, że w odwecie na jej komentarz „starucha”, on postanowi przepleść fakt, że ona należała do tych młodszych. Dobra mogła powiedzieć, że zdobył ten jeden punkt w ich słownej potyczce. To co się później stało, nieco zbiło ją z tropu. Dekolt na koszulce, która jeszcze przed chwilą obciskała jej ciało, momentalnie się powiększył odsłaniając jasny biustonosz, którego rano tak zawzięcie szukała. Spojrzała po sobie, a potem rozejrzała się po innych studentach, którzy najwyraźniej intensywnie przysłuchiwali się rozmowie. Niektórzy odwrócili zawstydzony wzrok, inni widocznie chichotali z rozbawienia ale mówiąc szczerze Cori nie za bardzo się tym przejęła. Stwierdziła jednak w myślach, że chyba trafiła na godnego siebie przeciwnika.
Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy, jakby to co Drakon właśnie zrobił, naprawdę ją rozbawiło.
-Chyba trochę połechtałam to twoje wielkie męskie ego, co? Dowartościowałeś się trochę czy mam jeszcze ściągnąć spodnie? – spytała łapiąc za gumkę od odzienia i lekko ją odchyliła ukazując przy tym kawałek podłużnej blizny ciągnącej się przy jej biodrze.
-Trzeba o wiele więcej, żeby wyprowadzić mnie z równowagi, złotko – dodała. To było naprawdę nic. Na pewno większość dziewczyn by się zawstydziła, albo uciekła z płaczem przeżywając tą chwilę przez kilka najbliższych dni, jak i tygodni. Ona jednak była zbyt zahartowana na takie sytuacje. Wielokrotnie była upokarzana przez swoich adopcyjnych rodziców, którzy znęcali się nad nią jakby była nic nie wartą zabawką. Jej przyszywane rodzeństwo drwiło z niej na każdym kroku sprawiając, że niejednokrotnie wypłakiwała się w poduszkę. A jej ojciec… jej ojciec zmuszał ją do robienia o wiele gorszych rzeczy.
Wzrok Drakona przeniósł się z Eli wprost na nią.
- A uświadomisz mnie czym? Bo jestem bardziej zażenowany twoim zachowaniem niż "połechtany" - odparł od niechcenia, a widząc jej dalsze czyny pokręcił głową z politowaniem.
- Dziecko.. powinnaś się bardziej szanować... jeśli myślisz, że kawałek cycka czy pośladka jeszcze tak płaskiego kogoś powali to słaba autoreklama ci powiem...- mówił zniesmaczony, jakby wulgarny wygląd dziewczyny go obrzydzał.
- Eli słodziutka... pożyczyłabyś koszulę koleżance, by mogła zasłonić te cycki? Najwyraźniej nie potrafi się kulturalnie ubrać na takie święto... – zwrócił się w stronę białowłosej, a Corinne pokręciła głową nie kryjąc swojego rozbawienia. Eli najwyraźniej zupełnie gubiła się w ich słowach, jednak słysząc Drakona, zmuszona była jeszcze raz spojrzeć na koleżankę i jakby dopiero teraz do niej dotarło co było powodem rozmowy. Jak on mogła wcześniej przegapić tak "odważny" strój Corinne? Od razu jej policzki pokryły się rumieńcem zawstydzenia na swoją nieuwagę i szokującą pewność siebie koleżanki.
- Jeju! Corinne! Przecież możesz możesz mieć przez to problemy u wykładowców! - powiedziała bardzo przejęta, jak mogła to wcześniej przegapić? Od razu pośpiesznie zaczęła odwiązywać koszulę w czerwono-czarną kratę ze swojego pasa, by móc podać ją Corinne. Przyjęła koszulę wiedząc, że dziewczyna ma odrobinę racji w swoich słowach. Nie chciała mieć problemów u wykładowców, jednakże jeśli ktoś zwróciłby jej uwagę to bogowie jej świadkami, że pociągnęłaby tego dupka za sobą.
Zarzuciła koszulę i zapięła kilka guzików, a kiedy jej spojrzenie powędrowało z powrotem na Drakona było już nieco mniej rozbawione, a bardziej zdeterminowane. Nie zamierzała tak kończyć tej rozmowy.
-Nazywasz mnie dzieckiem, a to ty jako jedyny zachowujesz się niedojrzale w tym towarzystwie. Nie przeszkadza mi swój wygląd, ale ty najwidoczniej musisz leczyć swoje kompleksy, skoro oceniasz wszystko na podstawie wielkości. Co się stało? Czyżby to co tam masz na dole nie wystarczało innym kobietom? Pewnie wychodzą bardzo rozczarowane… - kolejny jadowity komentarz wypłynął z jej ust niczym fala.
-Nie trafiłeś ze swoim żartem, kolego. Mam w dupie to co inni o mnie myślą – powiedziała odgarniając kosmyki z twarzy -Jednak przejmuje się reputacją Eli. Dlatego ostatni raz ładnie proszę, abyś zostawił ją w spokoju i niczego nie próbował.
- Nie produkuj się tak i nie nazywaj, mnie swoim kolegą, bo nim nie jestem – odparł Drakon niebywale oschle i lodowato.
- Wpadasz tu przerywasz nam miłą rozmowę obrażając mnie bez powodu i deprawujesz swoim strojem. Oświecisz nas o co ci chodzi? Bo ciężko coś wyłapać z tego twojego szczeniackiego ujadania? – chłopak najwyraźniej czuł się jak podczas rozmowy z przedszkolakiem i tak właśnie wyglądała jego mina. Jakby próbował dojść do tego o co chodzi obrażonemu pięciolatkowi.
Eli popatrzyła na Corinne i spuściła głowę w dół.
- Ja przepraszam... nie wiedziałam, że coś źle robię... - skruszona zaczęła patrzeć na koleżankę, nie rozumiała co źle zrobiła, że ta przybiegła tak jej pomóc w zachowaniu resztek reputacji. Policzki białowłosej pokryły się jeszcze intensywniejszym rumieńcem jednak tym razem przez wstyd. Corinne wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze ustami.
-Eli, daj spokój. Nie zrobiłaś nic złego –starała się pokrzepić przyjaciółkę, a następnie zaplotła dłonie na piersi.
-Dobrze. W takim razie powiedz, że nie jesteś tu, żeby ją w jakikolwiek sposób wykorzystać i rzeczywiście tylko przyszedłeś na miłą pogawędkę, a te plotki, które krążą wśród studentów wcale nie są prawdziwe – spróbowała go tym razem skonfrontować z tym co usłyszała.
-Jeśli faktycznie tak jest i Eli czuje się swobodnie i przede wszystkim bezpiecznie w twoim towarzystwie to nie będę się wtrącać – dodała spoglądając znacznie na koleżankę, a następnie jak gdyby nigdy nic zajęła miejsce obok białowłosej. Mimo wszystko miała jakieś złe przeczucie, więc wolała mieć ją na oku. Jej wzrok powędrował w kierunku sceny, gdzie powoli zbierało się grono pedagogiczne. Chyba niedługo mieli już zacząć.
Ostatnio zmieniony pn cze 10, 2024 5:53 pm przez LadyFlower, łącznie zmieniany 1 raz.
Sofja
Posty: 38
Rejestracja: pn kwie 26, 2021 10:02 am

Azalea

Post autor: Sofja »

Azalea Tallulah Brooks


Rozliczne śmiechy, towarzyszące docierającym jej uszu urywkom całkiem głośnej rozmowy, starczyły, aby zwrócić uwagę Tallu. Skłaniając ją do oderwania wzroku od sceny, uniesienia głowy i rozejrzenia się po trybunach.

Starała się tam dostrzec nie tylko osoby zdolne wzbudzić tak wielkie poruszenie wśród postronnych, ale i zrozumieć, czy powinna interweniować. Podnieść się z miejsca i stanąć w obronie wymieniającej się oszczerstwami z chłopakiem jakiejś dziewczyny. Niezależnie od tożsamości, któregokolwiek z nich, ani też winowajcy całego konfliktu.

Jak bowiem już i z kilku niepełnych zdań Azalea zdarzyła zrozumieć, ów przedstawicielka płci pięknej znalazła się w naprawdę nieprzyjemnej sytuacji. Będąc w sposób, którego nie życzyła nikomu upokarzaną i wystawianą na publiczne pośmiewisko przez najwyraźniej dumnego z siebie chłopaka. Bez skrępowania posyłającego w stronę studentki komentarze, które nawet w tak szczątkowej ilości, w jakiej Tallu była w stanie je usłyszeć, były w stanie wzbudzić w niej wielki wstręt i odrazę. Tak jak i postawa otaczających tę dwójkę osób. Uznających tę sytuację za niezmiernie zabawną lub też niegodną ich uwagi.

Mrużąc groźnie oczy, prześlizgiwała się wzrokiem po trybunach, aż w końcu dostrzegła pewną dziewczynę o kolorowych włosach, na której w tamtej chwili skupione były nie tylko oczy ciemnowłosej. Lecz nim Brooks zdążyła poderwać się z miejsca, by przede wszystkim ją stamtąd zabrać, a jeśli będzie trzeba i oddać jej swą czarną kurtkę, rozeznać się w sytuacji i zgłosić całą sprawę rektorowi, poczuła na swym nadgarstku silny uścisk niezwykle zimnej, męskiej dłoni. Mocno przytrzymujący ją, wręcz ciągnący w dół, starając się tak wyraźnie nakłonić ją, by pozostała na swym miejscu.

Tallu zostaw — mruknął Patrick, patrząc na nią nieustępliwym wzrokiem. — Nie mieszaj się w to — dodał i nim zdążyła zaprotestować, wskazał znaczącym ruchem głowy ku scenie. Zmuszając ją tak do zerknięcia ku niej. A w końcu i do skupienia swego wzroku na rektorze, który jak zrozumiała, również spoglądał w tamtej chwili w kierunku części trybun zajmowanej między innymi przez ową studentkę. Najpewniej nie będąc w stanie usłyszeć choćby strzępka jej rozmowy z – jak w końcu Tallu dostrzegła – ciemnowłosym chłopakiem. Być może będąc jednak w stanie dostrzec znacznie więcej od Azalei.

Ta świadomość wystarczyła, aby wypuściła głośno z ust powietrze i usiadła wygodniej. I nieco rozluźniwszy się, ograniczyła się do jedynie kontrolnej, ukradkowej obserwacji dziewczyny, tak by upewnić się, że ta nie potrzebuje jej pomocy. Mogąc dzięki temu dostrzec, jak otrzymuje od siedzącej obok dziewczyny kawałek jej odzienia. I zaraz po tym sama zajmuje miejsce na ławce. W dosłownie ostatniej chwili, o ile chciała z szacunkiem wysłuchać całej wypowiedzi rektora.

No nareszcie, zaczyna się — rzekł bowiem dokładniej w tamtym momencie Palmer, zgniatając kolejną puszkę. I zagłuszając tym dźwiękiem pierwsze ze słów centaura. Będące jednak na szczęście jedynie zwyczajowym powitaniem kadry wykładowców oraz studentów.

Mimo to, odczuwając zachowanie rudowłosego jako wystarczający nietakt, Tallu rzuciła mu krótkie, karcące spojrzenie. I pokręciwszy głową, skupiła całą swą uwagę na rektorze.

Ufam, że przekażecie najważniejsze informacje zbyt… zajętym obecnie osobom, by stawić się o wyznaczonym czasie — kontynuował swą wypowiedź centaur, wyraźnie śledząc wzrokiem, kilkoro w pośpiechu wbiegających, by zająć miejsce studentów. — Dlatego nie przedłużając, mam zaszczyt powitać was w kolejne obchody Lenajów. Święto poświęcone wielkiemu Dionizosowi i Apollinowi. Nim jednak rozpoczniemy nasze dwudniowe obchody, chciałbym przypomnieć, iż wszelkie zakłócające porządek święta zdarzenia będą surowo karane.

Jak Brooks zauważyła, wypowiadając ostatnie słowa, mężczyzna powiódł wzrokiem w stronę, jak sądziła, dziewczyny wcześniej robiącej aferę innej przedstawicielce płci pięknej. I w tak prosty sposób będąc w stanie przekazać, iż jeśli choć jeszcze jedna podobna awantura będzie miała miejsce, jej uczestników spotkają nieprzyjemne konsekwencje. Składające się z przynajmniej tygodnia prac przy czyszczeniu stajni pegazów.

A także, mogą urazić patronujących Lenajom bogów — dodał centaur, zerkając na jeszcze kilka osób. — Przypominam ponadto, iż zgodnie z harmonogramem święta, czekają nas dziś nie tylko mające rozpocząć się zaraz przestawienia oraz ocena przez nasze szanowne jury waszych wystaw, lecz również specjalnie przygotowany na tę okoliczność trening. O którym trener Phil chciałby powiedzieć wam kilka słów więcej.

To mówiąc, wskazał dłonią ku tyłowi sceny, gdzie w cieniu stał ubrany, jak zawsze w koszulkę polo, masywny satyr o niezwykłym jak na swój gatunek zamiłowaniu do walki i wszelkiej broni. Tak trudny zazwyczaj do przegapienia, a jednak, z jakiegoś powodu, dotąd wcale nie rzucający się Azalei w oczy, choć czekał tam cierpliwie zapewne przynajmniej od kilku minut. I najwyraźniej było to dla niego już zbyt wiele.

Kiedy tylko rektor wycofał się nieco, pozwalając przejąć mu pałeczkę, kilkoma susami pokonał bowiem dzielącą go od środka sceny odległość. I chwyciwszy za zawieszony dotąd na szyi metalowy gwizdek, dął w niego, wydając niedający się zignorować, przeciągły i wyjątkowy piskliwy gwizd.

Dobra misiaczki, wasz trener mówi, więc odłóżcie te odmóżdżające elektronicznie śmiecie! — zaczął, omiatając wzrokiem studentów. — I nie garbić mi się! Plecy prosto, buzie na kłódkę i oczy skupione na scenie! — komenderował, wykrzykując głośno kolejne polecenia, które Tallu, podobnie jak większość studentów, posłusznie wypełniała. Po charakterystycznym stuku metalu o kamień rozpoznając, że nawet Patrick, słysząc głos trenera, wyprostował się niczym struna i odstawił na ławkę trzymaną puszkę. Woląc zaryzykować jej rozlanie, niż zdenerwowanie mężczyzny.

Nie zdziwiło jej to. Według części z półbogów, do której Palmer się zaliczał, jedynym celem życiowym Phila było zmuszanie ich do wylewania z siebie siódmych potów. Od organizowanych regularnie manewrów, w których podzieleni na grupy studenci rywalizowali ze sobą o jak najszybsze odnalezienie i zdobycie uczelnianego sztandaru, po unikalne ćwiczenia odbywające się wyłącznie w czasie takich świąt, jak Lenaje. Zdaniem trenera, należyte oddanie czci bogom nie mogło się bowiem odbyć bez ciężkiego, fizycznego wysiłku i przynajmniej kilku otarć i zadrapań.

Jednak tym, co zdawało się sprawiać satyrowi największą przyjemność, było wykrzykiwanie miana, któregoś z półbogów i jakże charakterystycznej dla siebie frazy „trzy okrążenia”. Konieczność właśnie trzykrotnego obiegnięcia możliwie najszybszym tempem mieszczącej się na terenie kampusu areny, można było od trenera bowiem otrzymać za praktycznie każdy drobiazg. Od nieprzyniesienia na trening swej broni, przez kwestionowanie jego metod, po nazwanie go jego pełnym imieniem — Philoctetes.

Jak zapewne wiecie, dobre święto nie może odbyć się bez solidnego treningu. Wasi wrogowie nie będą w końcu czekać aż opuści was świąteczny nastrój. Dostrzegą każdą słabość i użyją jej przeciwko wam — kontynuował, przechadzając się wzdłuż krawędzi sceny. — Dlatego dziś o osiemnastej każde z was, co do jednego, stawi mi się punktualnie u bramy areny, gdzie czeka was niezwykły bieg z przeszkodami na trzech nogach. Pary oczywiście wyznaczam ja. Oszczędzajcie siły misiaczki, bo będzie to nie lada wyzwanie. A i wasze moce mogą okazać się przydatne. A jak przyłapię jakiegoś gagatka na nieobecności, to gwarantuję mu, że zamarzy o sprzątaniu stajni. Rozumiemy się?!

Tak jest trenerze! — odpowiedziała odruchowo Tallu, równo z otaczającymi ją studentami. Już w duchu niepokojąc się, czym może być wymyślona przez trenera aktywność. Mimowolnie przywołując w myślach obraz zorganizowanej, gdy była na drugim roku, bitwy morskiej. Starcia, w którym podzieleni na dwa obozy studenci, starali się dokonać abordażu na okręty przeciwników, rozbroić załogę i przejąć kontrolę nad ich statkiem. I choć w teorii pomysł może nie był najgorszy, w praktyce w wykonaniu wyposażonych w nadprzyrodzone moce półbogów, w tym dzieci bóstw nieba i mórz, szybko przerodził się w istny chaos. Pełen uderzających o kadłuby trier wysokich fal, szarpiących ich masztów łodzi i łamiących wiosła niekontrolowanych zderzeń.

No! To pamiętajcie: punkt osiemnasta — rzucił jeszcze Phil, kierując się ku pierwszemu z rzędów trybun, gdzie czekało na niego wolne miejsce.

Jak słyszeliście, czeka was dziś dzień pełen wrażeń — podjął po chwili rektor. — Nie przedłużając, niech rozpoczną się, więc Lenaje. Zapraszam na scenę pierwszych uczestników — dodał, wskazując dłonią ku kulisom. I zmuszając tym Brooks do wzięcia głębokiego oddechu i spojrzenia na Patricka z pełną determinacji miną.

Dobra, znamy swoje zadanie, czas je wykonać — oznajmiła, gdy wśród tłumu poniosły się oklaski. Zarówno skierowane ku zajmującemu swe zwyczajowe miejsce przy lewym z wyjść rektorowi, jak i mającej pojawić się zaraz na scenie grupie aktorów.

Doskonale pamiętała, że mieli wystawić „Lament Echo”. Unowocześnioną wersję tragedii, która spotkała pewną nimfę. Wpierw ukaranej przez Herę, by niezdolna była powiedzieć czegokolwiek z własnej woli, mogąc jedynie powtarzać cudze słowa i okrzyki. Później zaś nieszczęśliwie zakochanej w zdolnym pokochać jedynie samego siebie mężczyźnie.

I pierwszym zdaniem Brooks, miało być rozświetlenie grającej Echo dziewczyny, a później stworzenie wrażenia uciekającego świetlistym promieniem z jej krtani głosu, ku trzymanemu przez grającą Herę aktorkę rekwizytowi, gdy ta "rzucała" swe zaklęcie.

Amazi
Posty: 38
Rejestracja: sob kwie 24, 2021 4:58 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Amazi »

ELI
Eli kompletnie nie rozumiała skąd brała się wrogość i agresja Corinne w stosunku do Drakona, w końcu ten był tak miły...nawet powiedział, że i ją zabrałby na wycieczkę! Naprawdę sympatyczny chłopak, nawet po takich wyzwiskach proponował atrakcje dziewczynie. Choć ton jego głosu nie był już tak przyjemny, ale może wywołane to było nie otworzoną świetlicą o jakiej mówił? Eli nawet nie wiedziała, że teren kampusu miał takie miejsce.
Spojrzała zaciekawiona na mężczyznę, który mówił coś o ściąganiu uwagi i ściągnął ją niebywale skutecznie wyrażając chęć do skosztowania wysiłków kulinarnych córki Zeusa. Eli była przeszczęśliwa słysząc te kilka prostych słów. Zwłaszcza, że nazwał ją swoją przyjaciółką! On naprawdę chciał się z nią przyjaźnić? Miałaby Smoczego przyjaciela! Naprawdę była podekscytowana tą myślą, że ktoś okazał jej takie zainteresowanie. Przywykła do tego, że bardzo napraszała sie ludziom i ci z czasem po prostu przyzwyczajali sie do niej obecności, dlatego tyle miłych słów i chęci jakie okazał jej Drakon były szokującą nowością.
Wtedy też Corinne zapytała czy ma jeszcze ściągnąc spodnie i złapała za gumkę swoich spodni, a Eli zrobiła bardzo duże oczy, czemu dziewczyna chciała się tu rozbierać! Co wstąpiło w jej koleżankę? Nagle też głos Drakona zrobił się bardzo oschły, ta barwa była bardzo nieprzyjemna i wywołała aż dreszcz speszenia na ciele białowłosej. Patrzyła na jego zniesmaczona twarz niepewnie, jakby to właśnie jej dedykował to pełne pogardy i znudzenia spojrzenie.
Nie rozumiała czemu temat zszedł na piersi skoro Corinne mówiła o zdjęciu spodni. Dopiero kiedy Drakon poprosił ją o użyczenie swojej koszuli Cori, Eli poświęciła dziewczynie uważniejsze spojrzenie, a jej policzki delikatnie pokryły się rumieńcem zażenowania. Jak ona wcześniej to przegapiła? Biała bluzka Cori była śliczna, jednak co było w niej nietypowe? Krawędź dekoltu nie kończyła się nad biustem, a pod nim, prawie odsłaniając pępek. A tak odważny dekolt odkrywał większość białego biustonosza dziewczyny. Eli natychmiast się poderwała ściągając koszulę ze swojego pasa i poleciła koleżance, by ta się zakryła. Choć jej strój był niewairygodnie odważny i dziewczyna wyglądała naprawdę ślicznie, a raczej seksownie, to było to bardzo nieodpowiednie ubranie na taką uroczystość. Niesamowite jak Cori była odważna i pewna siebie! Taka czysta kobieca siła, nie przejmować się innymi i z dumą prezentować najlepsze aspekty swojego ciała. Eli to podziwiała gdyż sama nie miała odwagi na taką pewność siebie.
Eli cieszyła się, że Cori wzięła od niej koszulę i się zasłoniła. Choć była piękną dziewczyną, tu mogła mieć kłopoty za taki strój. Wtedy też kolorowowłosa kontynuowała swoje ataki w stronę Drakona. Eli nie rozumiała czemu wypomina mu niedojrzałość, skoro on tylko prosił, by ta zasłoniła swoje kobiece walory, białowłosa rozumiała, że to mogło być gorszące dla mężczyzn. A atak dotyczący czegoś na dole? O co jej chodziło? Dlatego w odruchu spojrzała na czarnowłosego i spojrzała niżej szukając obiektu agresji, a kiedy jej móżdżek pojął o co chodziło Corinne poliki dziewczęcia jeszcze bardziej sie zaczerwieniły. Dlaczego jej koleżanka tak bezpośrednio atakowała mężczyznę? I to celując zagrywkami poniżej pasa i to dosłownie!
Kolejne słowa Corinne wiele wyjaśniły... a więc chodziło o nią samą? Jej reputację? Prosiła Drakona, by ten niczego u Eli nie próbował... a więc źle zrobiła proponując Smokowi swoje wypieki... no tak jak mogła pomyśleć, że spędzanie z nia czasu i tracenie go na jakieś ciastka było odpowiednie dla kogoś ze starszych klas. Pewnie zaszkodziłaby tak reputacji Drakona... Eli nigdy nie przejmowała się takimi rzeczami jak reputacja, jednak nie pomyślała, że może wpływać negatywnie na te czyjeś...
Dlatego też jej policzki pokryły sie intensywniejszą czerwienią, ta reprezentowała wstyd. Córka Zeusa przeprosiła za swoje nieodpowiednie zachowanie, nie była go przecież świadoma. Wstyd nie pozwolił jej spojrzeć na nikogo z towarzystwa. Było jej głupio, że przez swoje roztrzepanie zrobiła coś nieodpowiedniego.
Tylko kątem oka zarejestrowała jak Corinne siadła obok niej, białowłosa zaciskała splecione ze sobą palce do białości z tego niespodziewanego stresu. Była bardzo przejęta całą sytuacją, zwłaszcza, że kompletnie gubiła się w tym co mówiła jej koleżanka z rocznika. Czemu miałaby czuć się niebezpiecznie albo źle? Powinna się tak czuć? I o jakich plotkach mówiła Cori? O niej na pewno krążyło parę... cóż wie jak namolna bywała i że nie wszystkim to odpowiadało.
Wraz z rozpoczęciem przemowy rektora Eli zwróciła swoje spojrzenie na scenę, jej lico dalej było czerwone i dopiero kolory zaczynały się stabilizować. Uczucie zażenowania swoim zachowaniem jednak nie odpuszczało zbyt łatwo. Nie lubiła kiedy ludzie się kłócili, a fakt, że była powodem tej kłótni sprawił, że nie potrafiła jak zwykle wtrącać się wesoło. Bo nie było jej do śmiechu... nie kiedy to ona zrobiła coś co wywołało sprzeczkę dwóch tak miłych osób. Ciężko było jej sie skupić na tym co móił rektor i trener.


D


Siedziała spokojnie choć sprzeczka, której musiała wysłuchiwać nie była niczym przyjemnym. Jej mimika była obojętna na to, a ciało mimo luźnego wyglądu było napięte niczym struna. Ta dzieczynka chyba nie miała pojęcia w co się pakowała. D aż za dobrze pamiętała ból i dźwięk pękajacych kości, Drakon był z tych osób, które zyskiwały dopiero przy bliższym poznaniu, a nawet wtedy wolała nie wchodzić w tego typu dyskusje. Choć uwielbiała się wtrącać, tu wolała ugryźć się w jezyk, lepiej, by ta sytuacja jak najszybciej się wyciszyła i zakończyła. Obecność tylu studentó i całego grona pedagogicznego było tu ogromnym plusem, który działał korzystnie.
Dziecie Demeter nie potrafiło pojąć co pierwszoroczna miała w głowie tak agresywnie naskakując na starszego studenta? Tak pewna siebie była? Może za tak silną sie uważała? D nie znała jej zdolności, jednak czego by nie potrafiła nie trafiła na słabeusza, sama sylwetka Drakona robiła wrażenie, a i nie była typową pokazówką co D dobrze wiedziała, sama w swej męskiej postaci nie miała szans, kiedy popełniła podobny co Corinne błąd wchodząc mężczyźnie w paradę i gdyby nie interwencja kolejnej osoby, pewnie nie skończyłoby się tylko na trzech pęknięciach. Cóż, tak się kończyła nadmierna pewność siebie. Kobieta odruchowo rozejrzała się po trybunach, jednak nie dostrzegła nigdzie swojego dawnego wybawiciela, a to nawet jej nie zdziwiło.
Spoglądała dykretnie na Corinne i ledwie zauważalnymi kiwnięciami głowy próbowała dać jej znać, by ta wycofała się z tej słownej szarży na osobę Drakona, pierwszoroczna jednak nie reagowała, była zbyt pochłonięta dyskusją i na ich nieszczęście postanowiła siąść tak blisko mężczyzny, którego prowokowała. Całe szczęście rektor zaczął swoją przemowę, a to powinno uciszyć całe to zajście. Jednak na jak długo? Żadne z nich nie wyglądało jakby miało odpuścić, przez co kobieta cieżko westchnęła. Wolała skupić się na festiwalu, na przyszłych występach i zawodach. Odepchnąć od siebie troskę o zdrowie pyskatego pierwszaka. To nie był jej problem, a personelu skrzydła szpitalnego. Ale co ta nierozważna dziewczyna miała w głowie! Nie potrafiła pojąć.
Zamknęła na moment oczy i wzięła kilka dyskretnych wdechów i powolnych wydechów musiała się wyciszyć.
- Dobrze, muszę was opuścić... trzeba się w końcu przygotować... - wyjaśniła i z delikatnym uśmiechem pożegnała to problematyczne towarzystwo, przed występami wolała mieć spokojny umysł, dlatego potrzebowała chwili i udała sie prosto za kulisy, by odpowiednio sie przygotować i z tego miejsca podziwiać wcześniejsze spektakle.
Adelai
Posty: 29
Rejestracja: wt maja 25, 2021 2:24 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Adelai »

DRAKON



Bojowa i pyskata pierwszoroczna, ah jaki był to oklepany schemat.... ciekawym jedynie było jak szybko zostanie utemperowany ten jej charakterek. Po "przerobieniu" dekoltu od bluzki dziewczyny jego uwaga ponownie przeniosła się na Eli. Jej zdezorientowana twarzyczka była czymś wyjątkowo uroczym i zabawnym. Dlatego kiedy usłyszał dalszą część szczekania tego kolorowego pieska westchnął ciężko i od niechcenia na chwilę na nią spojrzał niczym na natrętną muchę, która się przyczepiła i nie chciała polecieć dalej. Przyglądał jej sie oschle ze zdegustowaną miną, kontrolnie powiódł spojrzeniem po otoczeniu na górnej części trybun, całe szczęście nie było "obrońcy uciśnionych", więc miał dość wolne pole do popisu, choć musiał uważać, by nie przesadzić ze zwględu na obecność Eli oraz grona pedagogicznego. Jednak nie musiał się przejmować potyczką z powalonym osobnikiem, kary były mniej uciążliwe.
Odpowiedział więc od niechcenia licząc, że to odpędzi te kolorowe muszysko. Niestety... ten żałośnie odszczekujący szczurek stale chciał mu pokazać "Jak to odważny i niebezpieczny nie jest"... dla Drakona był to jedynie dowód jej głupoty i zadumania w swobie. Wystarczyło spojrzeć na ich dwójkę... Czy rozsądnym było zaczepianie przez Chihuahue Rottweilera? Nie ważne jak bojowa była Chihuahua... wynik tego starcia był z góry znany. Dlatego śmieszyła go ta sytuacja... Choć w obecnych ograniczonych warunkach był bardziej zdegustowany i nie poświęcał zbyt wiele swojej uwagi szczekajacemu szczeniakowi. Kiedy produkowała się ze swoimi odpowiedziami wymyślając to nowsze obelgi niezbyt tego słuchał. Bardziej był zaciekawiony miną Eli, czemu ta była tak speszona? A to jak białowłosa przeprosiła agresorkę za swoje zachowanie zupełnie go powaliło. Co tu się działo? Było to dla niego tak abstrakcyjne, że aż lekko uniósł jedna brew, reagując na pyskacza dopiero gdy usłyszał hasło "kolego", wolał od razu wyjaśnić sobie tę nieścisłość. Nie lubił jak nadmierne pewne siebie dzieci próbowały się z nim spoufalać. Zamarzyło mu się uszkodzenie pyskacza na tyle skutecznie, by nawet Sofronia nie była w stanie tego posładać. Jednak takie przyjemności innym razem... tu musiał sprawiać pozory opanowanego... z czego niebywały ubaw miała Lena. Dobrze widząca aurę, jaką mężczyzna już emanował.
- Jesteś jeszcze żałośniejsza niż z początku uznałem skoro myślisz, że będę ci się tłumaczył z czegokolwiek... - pokował głową z politowaniem i już nie poświęcił więcej spojrzeń dziewczynie. Uwagę przenosząc na Eli, dostrzegł, że rektor właśnie zaczął swoją przemowę, dlatego siadł poprawnie na kamiennej ławeczce zwracając się w stronę sceny. Po tym lekko przechylił się w strone drobnej dziewuszki i szturchnął ją swoim ramieniem.
- Nie przejmuj się Słonko i poczęstuj swojego przyjaciela pięknym uśmiechem, bo będę bardzo rozczarowany jak go zaraz nie ujrzę - powiedział tuż nad jej głową nie chcąc aż tak się pochylać do jej ucha, po czym się odsunął i tylko posłał jej zadziorny uśmieszek na zachętę, po czym zwrócił swoje spojrzenie ku przemawiającemu już trenerowi. Co jak co, ale lubił tego wydzierajacego sie wiecznie satyra, motywowało go to podczas treningów, by dawać z siebie jeszcze wiecej.
Zapowiedź trójnogiej konkurencji przyjął z rozbawieniem już widział jak on i Lena pokonują przeszkodę za przeszkodą, jednak wtedy trener musiał popsuć tę wizję hasłem, "że t o on wybierze duety" do tego wyzwania. Nie było to nic dobrego, jednak stwarzała ciekawe możliwości do powkurzania kolejnych osób. Ten dzień jak widać będzie dla niego owocnymi zbiorami we wszelakie konflikty. Drakon bawił się równie wyśmienicie co Dexter zbierający swoje szkiełka do sekretnego pudełeczka.
Na słowa D jedynie odprowadził ją spojrzeniem. Dobrze wiedział, że ta będzie dziś występować i może nawet skusi się by obejrzeć te kilka występów, wszystko zależało od tego czy znajdzie ciekawsze atrakcje czy jednak nie.
Kalsi
Posty: 5
Rejestracja: pn cze 10, 2024 7:15 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Kalsi »

Nicholas Weston

Obrazek

✗INFORMACJE PODSTAWOWE✗

✗Imię ✗Nicholas
✗Drugie imię ✗Sylvain
✗Zdrobniale ✗Nick, ale woli Nicholas
✗Nazwisko ✗Weston
✗Wiek ✗22 lata
✗Data urodzenia ✗30 kwietnia
✗Znak zodiaku ✗Byk
✗Rok nauki ✗ Piąty
✗Kierunek ✗Sportowy
✗Płeć ✗Mężczyzna
✗Orientacja ✗Heteroseksualny
✗Status ✗Wolny
✗Ojciec ✗Phobos - Bóg Strachu i Przerażenia
✗Matka ✗Lauren Weston - nie żyje

✗APARYCJA✗

✗Kolor oczu ✗Ciemnoszary
✗Kolor włosów ✗Czarny
✗Cera ✗Jasna
✗Sylwetka ✗Umięśniona
✗Wzrost ✗194
✗Waga ✗82
✗Znaki szczególne ✗Podłużna blizna rozciągająca się od lewej piersi do prawego biodra, tatuaże na ramionach

✗UMIEJĘTNOŚCI✗

✗1. Chaos - Wprowadza chaos i zniszczenie w umysłach przeciwników, co sprawia, że stają się zdezorientowani, mogą atakować własnych sojuszników lub uciekają w panice.
✗2. Strach -Może przywołać fizyczną formę strachu przeciwników.
✗3. Paraliż - Potrafi przywołać niewidzialne łańcuchy, które paraliżują przeciwnika.

✗DODATKOWE ✗

✗ Chłopak był świadomy tego, że jego matka nie jest z nim do końca szczera co do jego biologicznego ojca. Od zawsze pragnął poznać swojego boskiego rodzica, jednakże jego matka starała się chronić przed tą wiedzą obawiając się konsekwencji, jakie mogłyby wyniknąć z poznania prawdy o jego pochodzeniu.
✗Od najmłodszych lat chłopak przejawiał niezwykłe umiejętności, które były związane z dziedziną strachu i paniki. Jego matka, będąc zwykłą śmiertelniczką, nie do końca rozumiała i akceptowała zdolności syna. Bała się, że jego moc może być zbyt niebezpieczna dla niego samego i innych
✗Nicholas często doświadczał trudności w relacjach z rówieśnikami. Jego nadprzyrodzone moce sprawiały, że dużo osób się od niego odsuwało przez otaczającą chłopaka aurę. Wyczuwały w jego obecności strach i lęk, co powodowało, że często był gnębiony i wykluczany przez innych. Przez długi czas chłopiec czuł się bardzo osamotniony i niezrozumiany, co skutkowało wzmocnieniem jego poczucia obcości i alienacji.
✗Po śmierci swojej matki nie potrafił poradzić sobie z kłębiącymi się emocjami, przez co coraz bardziej zatapiał się w złość, która z czasem przeradzała się w niekontrolowaną agresję. Do dziś ma problemy z opanowaniem emocji
✗Z zewnątrz może wydawać się oziębły i bardzo nieufny. Nieczęsto dopuszcza do siebie innych, ale kiedy już to zrobi to jest wierny do samego końca
✗Lubi sobie popalać od czasu do czasu, ponieważ jest to jedna z metod, które nieco go uspokaja. Palenie i bieganie
✗Przez to, że wychowała go matka to ma bardzo duży szacunek do kobiet. Jeśli któraś wpadnie mu w oko, stara się pokazać swoją inną stronę siebie
✗Nie przykłada dużej uwagi do nauki. Stara się myśleć, że jest na Uniwersytecie dla zabawy, a nie samego wkuwania

Clarissa Bennett

Obrazek

♥INFORMACJE PODSTAWOWE♥


♥Imię ♥Clarissa
♥Drugie imię ♥Josette
♥Zdrobniale ♥Clary, Risa
♥Nazwisko ♥Bennett
♥Wiek ♥20 lat
♥Data urodzenia ♥3 września
♥Znak zodiaku ♥Panna
♥Rok nauki ♥Czwarty
♥Kierunek ♥Humanistyczny
♥Płeć ♥Kobieta
♥Orientacja ♥Heteroseksualna
♥Status ♥Wolna
♥Ojciec ♥Zack Bennett - polityk
♥Matka ♥Selene - bogini Księżyca


♥APARYCJA♥


♥Kolor oczu ♥Piwne
♥Kolor włosów ♥Brązowe, pokręcone
♥Cera ♥Jasna
♥Sylwetka ♥Szczupła, w odpowiednich miejscach zaokrąglona
♥Wzrost ♥169 cm
♥Waga ♥54 kg
♥Znaki szczególne ♥Brak


♥UMIEJĘTNOŚCI♥
♥1. Zaćmienie - może wywołać zaćmienie, które tymczasowo osłabia przeciwników.
♥2. Eksplozja enegii - Potrafi wytworzyć eksplozję energii, która oślepia i rani przeciwników w okolicy.


♥DODATKOWE♥
♥Można stwierdzić, że Clarissa jest idealną dziewczyną pochodzącą z dobrego domu, która zawsze dostawała to czego chciała. Jednakże rzeczywistość nie wyglądała tak kolorowo jak się mogło wydawać. Wychowana przez ojca polityka, który zawsze podkreślał konieczność bycia najlepszą we wszystkim co robi. Zamknięta w złotej klatce, obserwowana na każdym kroku, a każde jej potknięcie czy przewinienie było surowo karane.
♥Od najmłodszych lat stawia sobie wysokie cele i nieustannie dąży do ich realizacji. Zdecydowanie można powiedzieć, że jest perfekcjonistką i nie akceptuje żadnych kompromisów, gdy chodzi o osiągnięcie sukcesu.
♥Często boryka się z poczuciem niewystarczalności i presją bycia doskonałą. Ma trudności z odpuszczeniem i akceptacją własnych słabości
♥Nie miała nigdy dobrych relacji z rówieśnikami. Jej ambicja, perfekcjonizm i ciągła potrzeba osiągania doskonałości sprawiały, że miała trudności w nawiązywaniu prawdziwych i głębokich relacji z innymi. Nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół. Zawsze wpajano jej, że powinna na wszystkich patrzeć z góry, nie ufać innym, bo przy najbliżej okazji wbiją ci nóż w plecy. Często więc traktowała swoich znajomych jak konkurentów, a nie jako kogoś na kim mogłaby polegać
♥Przez pierwszy rok na uniwersytecie cały czas była zamknięta na znajomości, ale później nieco zaczęła się otwierać na innych, chociaż i tak nie potrafi zbudować zbyt dużo głębszych relacji
♥Uwielbia szkicować. Zawsze ma przy sobie swój ulubiony granatowy szkicownik
♥Jest uzależniona od kawy
♥Śpiewa jak nikt nie widzi. Często pod prysznicem
♥Nienawidzi jak ktoś dotyka jej włosów
♥Zupełnie nie jest typem sportowca. Najchętniej przesiedziałaby na ławce wszystkie treningi, ale jak mus to mus
♥Gra na pianinie odkąd tylko skończyła cztery latka
♥Uwielbia rozwiązywać wszelakiego rodzaju zagadki logiczne
Ostatnio zmieniony wt cze 11, 2024 7:40 am przez Kalsi, łącznie zmieniany 1 raz.
Methrylis
Posty: 20
Rejestracja: sob paź 08, 2022 8:18 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Methrylis »

LAVRENCE

Trochę nie spodziewał się dalszych wydarzeń. Toć przyszedł jedynie na Lenaje, by pogadać ze znajomymi, pooglądać ciekawy kawałek sztuki, najeść się, napić, gdy Dem nie będzie patrzył, a potem wrócić do domu, trochę odpocząć i położyć się spać. Oczywiście, poznanie kilku nowych osób nie wybiegało za bardzo poza ten z góry ułożony plan, choć naprawienie czyjejś wystawy swoimi nie do końca zrozumianymi mocami było czymś, co go zaskoczyło.

A najbardziej w tym wszystkim zaskoczył go zachwyt Stelli, która błyszczącymi oczami wpatrywała się w psotliwe mgiełki, zazdrośnie usiłujące ukryć każdą, choćby najmniejszą niedoskonałość na zdjęciu. Jakby się tak zastanowić, rzeczywiście: na tym to przecież miało polegać, na tym właśnie polegała naprawa. Lavowi więc ogromnie ulżyło, że jednak nie zbłaźnił się i jeszcze bardziej tego nie popsuł, a realnie pomógł. Uśmiechnął się więc wdzięcznie i radośnie...

A wtedy coś solidnie huknęło.

Oboje wraz ze Stellą błyskawicznie odwrócili głowy w tamtym kierunku, szukając źródła zamieszania. Jak się okazało, Chris stworzył dość napiętą atmosferę dookoła, dosłownie i w przenośni, przy okazji oszałamiając kilka innych osób. Wśród nich była Megara, na której Lavrence na odrobinę dłużej zawiesił wzrok; na maleńką odrobinkę dłużej niż to było konieczne. Cóż, Megara była... ładna. Całkiem ładna. I nieco przerażająca z tym swoim wyglądem przywodzącym na myśl cień w ludzkiej postaci. Ale była... ładna. I temu Lav zaprzeczyć nie mógł.

Co śmieszne, we wszystkim uczestniczył też Xar, a wtem Lav pomyślał, że pewnie pierwszym, co zrobi, gdy już dojdzie do siebie, to ustali stawki cenowe dla plotek, które sam stworzył, bo sam uczestniczył w wydarzeniach, które opisują! Potem pojawiło się kilka innych osób, mniej lub bardziej wariacko biegając wokół, więc Lav stracił zainteresowanie. Stella nie, cały czas z ciekawością przyglądając się całemu zajściu, ale albinos wcale się temu nie dziwił. Tak jak i nie dziwił się temu wydarzeniu.

To wystawa artystyczna. Tutaj co jakiś czas musiało coś wybuchać.

Emm — zająknął się, zwracając na siebie uwagę Stelli — to... to chyba jeszcze jedno zostało, tak? W sensie, zdjęcie. Zdjęcie zostało. Jedno. To... jak nie jesteś tak całkiem niezadowolona z moich usług naprawczych, to... to mogę spojrzeć.

Chyba faktycznie nie była niezadowolona, bo całkiem chętnie oddała mu ostatnią fotografię. Ale musiał się spieszyć, bo na auli zrobił się mały popłoch, a studenci, którzy dotychczas kręcili się dookoła, zaczęli siadać. Ci zaś, którzy już siedzieli, zaczęli się w tych siedzeniach prostować.

Zaraz chyba wyjdzie rektor — odezwał się znad zdjęcia, nad którym już pracował, choć tym razem nieco bezpieczniejszymi, mniej inwazyjnymi metodami. — Zaraz skończę i możemy iść, nie?

Trochę pospiesznie starał się naprawić ostatnie skazy i gdy już uznał, że było całkiem nieźle, oddał Stelli fotografię, aby sama oceniła jakość jego pracy. Zamieszanie wokół wybuchu nadal trwało, ale tym Lav niezmiennie nie zamierzał się przejmować. Kiedy więc ostatnia fotografia została zaakceptowana, Lavrence poczekał, aż Stella umieściła ją starannie na swojej wystawie, oceniając całokształt. Chłopak był z siebie bardzo zadowolony, bo wystawa prezentowała się naprawdę bardzo ładnie.

Powiedziałbym — pozwolił sobie na mały żarcik — że teraz wystarczy tylko strzelić Tylerowi po pysku i po sprawie... ale już ktoś to za nas zrobił. Czyli fajrant! — ogłosił dumnie. — Chodź, czas nagli. Masz jakieś swoje wybrane miejsce? Chyba że chcesz iść ze mną? Tak? No to chodź.

Stella zgodziła się mu towarzyszyć, a Lav uznał to za bardzo dobry pomysł — w końcu przez wypadek z wystawą była bardzo zagubiona, a dzięki temu udało jej się poznać kilka serdecznych jej osób. Można było więc śmiało rzec, że dołączała właśnie do grona swoich nowych znajomych.

Problem w tym, że to grono poszerzyło się o kilka kolejnych osób. Cori znał, choć dziwił się, dlaczego nosiła koszulę Eli. Tuż obok jego koleżanki zaś, a tym samym na wcześniej zajmowanym przez niego miejscu, siedział jakiś czarno-rudy terminator, którego Lav za bardzo nie kojarzył. Zbliżając się wraz ze Stellą, wymamrotał ciche “cześć”, posłał im krótki uśmiech, po czym, chcąc nie chcąc, zajął najbliższe Eli miejsce — akurat obok tego dryblasa.

I choć się nie znali, z jakiegoś powodu w Lava wstąpiła paranoja, że obcy jakoś podejrzanie i wrogo mu się przyglądał. Uznał więc, że najbezpieczniej będzie to zignorować. Trudno było to jednak zrobić, bo nieznajomy ciągle gadał albo do Cori, albo właśnie do Eli, a jego ton skakał jak piłeczka pingpongowa między wrogością a uprzejmością. Lav zaczął mieć poważne wątpliwości co do intencji terminatora, zwłaszcza że znał Cori, a skoro była nastawiona przeciwko temu obcemu, to i Lav powinien być. Kłopot w tym, że Eli wyglądała jak zatrzaśnięte w pułapkę zwierzę, jeszcze nieświadome swojego tragicznego położenia, ale chyba coś powoli przeczuwające. Nie chcąc zadzierać z typem i odzywać się w jego obecności, a już zwłaszcza pochylać się przez niego w stronę koleżanki, wyjął telefon i, zupełnie ignorując przy tym przemawiającego już rektora, napisał do Eli wiadomość.


Hej, wszystko w porządku? Kto to jest, co to za facet? Wyglądasz na zaniepokojoną. Eli, co się dzieje? Jak masz kłopoty, stuknij dwa razy prawą nogą w oparcie fotela przed sobą! Coś wymyślę i cię stąd wyprowadzę. I czemu Cori jest taka wściekła? O co tu chodzi?


Domyślał się, że jeśli już Eli zechce odebrać wiadomość, to będzie miała pewnie kłopot, aby na nią dość sprawnie odpowiedzieć. Choć mogłaby chociaż wykonać sygnał. Wtedy Lav coś wymyśli, choć jeszcze nie wiedział co.

Ale miał palące wrażenie, że musiał ratować swoją koleżankę z wielkich tarapatów!

Kalsi
Posty: 5
Rejestracja: pn cze 10, 2024 7:15 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Kalsi »

Nicholas Weston


Słońce tego dnia świeciło z całą swoją siłą, zalewając amfiteatr jasnym blaskiem, który odbijał się od antycznych kolumn i rozświetlał twarze zgromadzonych. Nicholas miał wrażenie, jakby zaraz miało mu wypalić oczy. Aż żałował, że nie zabrał ze swojego dormitorium okularów przeciwsłonecznych. Lenaje nie były zbytnio świętem, z którego by się jakoś mocno cieszył. Wręcz przeciwnie. Zamiast oglądać jakieś głupie występy i bohomazy, zastanawiając się przy tym: „Co autor ma na myśli?”, mógłby w tym samym czasie potrenować. Nie był zbytnio przyzwyczajony do takich tłumów. Zazwyczaj starał się trzymać gdzieś z boku. Taka ilość ludzi nieco go przytłaczała.
Najwyraźniej dotarł na miejsce jako jeden z ostatnich, bo większość ławek była już zajęta. Przystanął więc z boku, czekając, aż inni łaskawie zasiądą na dupsku, aby on sam mógł wyczaić dobre siedzisko na uboczu. Pomimo tego, że jego wzrok cały czas bacznie przewijał się po tłumie, to usłyszał parę rzeczy, które już zdążyły się wydarzyć, zanim Szanowny Chejron dokopytkał się na scenę i rozpoczął swoje, zapewne nudne jak flaki z olejem, przemówienie.
Po pierwsze - ktoś komuś zniszczył wystawę. Jakoś niezbyt go to zdziwiło. W tym środowisku wiele jest osób, które chętnie używały sabotażu. Gdyby jeszcze ten ktoś zrobił to publicznie, na oczach wszystkich… wtedy może zyskałby u niego jakiś podziw.
Po drugie – chyba wykruszali im się aktorzy, którzy dzisiaj mieli wystawić sztukę na cześć Apolla i Dionizosa. Niezbyt się tym przejął. Nie przepadał za takimi pierdołami, więc jeśli o niego chodziło, to mogliby pominąć tę część programu.
No i po trzecie – obiło mu się o uszy, że niedaleko wystaw zdarzył się jakiś wypadek z użyciem prądu. Zastanawiał się przez chwilę czy to po prostu awaria wtyczki, czy też może ma z tym coś wspólnego jeden z potomków Zeusa, którego dobrze znał.
Uśmiechnął się pod nosem. Nie mógł zaprzeczyć, że lubił, kiedy działo się coś niespodziewanego. W końcu delikatny chaos nigdy nikomu nie zaszkodził. No… Chyba, że chodziło o zarządcę tego całego pierdolnika. Podejrzewał, że nieraz przez takie akcje wyrywał sobie włosie z grzywy. Ciekawiło go, czy przez coś takiego rektor nie zdecyduje się przejść na emeryturę.
Oh, o wilku mowa – pomyślał widząc jak wchodzi do wnętrza amfiteatru w towarzystwie pozostałych wykładowców. Czyli pewnie niedługo zacznie się ten cyrk. Westchnął ciężko i znów jego wzrok powędrował na trybuny. Nie musiał długo szukać, kiedy zobaczył doskonale znajome twarze siedzące kilka rzędów wyżej i najwyraźniej wokół nich nie było zbytniego tłoku. Ciekawe dlaczego…
Przystanął jeszcze przez chwilę czekając, aż rektor skończy swój wywód. Bieg z przeszkodami? No, w końcu trener powiedział coś interesującego! Zastanawiał się kogo los mu przydzieli. Był niemalże pewien, że zrobi wszystko żeby wygrać.
Skierował się w stronę znajomych z lekkim uśmiechem na ustach.
-Nie wierzę, że ledwo co wróciliście z misji i zaczynacie się bawić beze mnie – odparł z lekka niezadowolony w kierunku dobrze znanego mu rodzeństwa. Opadł na ławkę obok Heleny, chwycił ją za podbródek dwoma palcami i obrócił jej twarz ku sobie.
-Cześć piękna – wymamrotał cicho złączając ich usta w krótkim pocałunku, a kiedy się oderwał, zębami jeszcze z lekka skubnął jej dolną wargę. Ugh tęsknił za nią. Nie potrafił się oszukiwać. Tęsknił za tymi ustami. Tęsknił za jej ciałem. Aż przyjemny prąd podniecenia przez niego przepłynął.
Spojrzał na siedzącego niżej Drakona, a potem na osoby mu towarzyszące. Czuł jakąś dziwnie ciężką atmosferę. Po lewej stronie Drakona siedział jakiś białowłosy chłopak, którego totalnie nie znał, zaraz obok niego dostrzegł Stellę, z którą miał już okazję rozmawiać kilkukrotnie, chociaż ona wydawała się niezbyt przepadać za jego towarzystwem. Przynajmniej miał takie wrażenie, jakby się go trochę obawiała, ale jakoś wcale go to nie dziwiło. Maksymalnie z prawej strony siedziała jakaś dziewczyna z kolorowymi włosami, której w ogóle nie kojarzył. Miała niezbyt przyjemny wyraz twarzy. No i obok niej, a jednocześnie z drugiej strony syna Eris siedziała… Musiał lekko zmrużyć oczy i nieco bardziej wysunąć się do przodu. Czy to była… siostra Mayfield’a? Ja pierdolę, kurwa mać. Czy Drakon ocipiał brać sobie na cel takie niewiniątko? Normalnie pewnie by miał wywalone, ale akurat ją znał. I jej brata także. Bogowie, jak tylko Chris się o tym dowie… Z drugiej jednak strony, to może być niezłe widowisko. Może już powinien przyjmować zakłady!
-Wiadomo co będzie po tym całym spektaklu? Nie uśmiecha mi się cały dzień oglądać jak ktoś występuje w kiczowatych kieckach – zapytał starając się w jakiś sposób rozluźnić atmosferę.

Clarissa Bennett


To był dla Clarissy ważny dzień. Miała wystąpić w przedstawieniu na oczach wszystkich studentów z kampusu. Nie stresowała się. Wiedziała, że potrafi swoją rolę perfekcyjnie. Nie była jednak pewna co do pozostałych aktorów. Z lekką żenadą obserwowała próby. Miała wrażenie jakby niektórzy w ogóle się do tego nie nadawali. Mylili kwestie, jąkali się, zapominali tekstu… Nie rozumiała jak można było tak długo uczyć się jednej roli.
Amfiteatr pękał w szwach. Widziała jak część z uczestników kółka teatralnego nagle dostaje tremy. Bladość zakwita na ich twarzach. Jakaś dziewczyna chyba właśnie zwymiotowała, kiedy tylko ujrzała swoją widownię i z tego co Clari kojarzyła, nie była ona nawet aktorką. Jeny, co z nimi wszystkimi się działo?
Zanim zajęła miejsce, aby wysłuchać przemówienia rektora, poczuła wibracje swojego telefonu, który właśnie trzymała w dłoni. „Tata” – to właśnie wyświetliło się na głównym ekranie. Ostatnio starała się ignorować jego telefony. Ich ostatnia rozmowa nie przebiegła najlepiej. Dlatego przez krótką chwilę, zawahała się, czy przewinąć palcem po zielonej słuchawce.
Odeszła na bok, starając się uniknąć hałasu i przyłożyła telefon do ucha, w myślach odliczając kilka sekund.
-Cześć tato – przywitała się, choć jej ton głosu nie wydawał się spokojny.
-Clarisso – za każdym razem, kiedy coś mu się nie podobało używał jej pełnego imienia -Nie odbierasz ode mnie telefonów.
-Przepraszam. Byłam ostatnio naprawdę zajęta i…
-Zajęta? Czym? Bo na pewno nie nauką. To ten spektakl zabiera ci tyle czasu? Jak idą przygotowania? – bombardował ją pytaniami, a ona powoli wypuściła powietrze z ust.
-Niedługo wychodzimy na scenę. Myślę, że dobrze mi pójdzie. Ćwiczyłam codziennie, więc…
-Codziennie? – znów jej przerwał -To wcale nie powód do dumy. Nie potrafisz się nauczyć jednej małej roli w kilka godzin? Wcześniej nie miałaś z tym problemu.
Dziewczyna zacisnęła mocniej szczękę.
-Dzwonisz po to, żeby mnie krytykować czy czegoś potrzebujesz? – syknęła mając ochotę po prostu się rozłączyć.
-Nie tym tonem, Clarisso. Doskonale wiesz, jakie są moje oczekiwania wobec ciebie. Jesteś moją córką. Masz nie zaniedbywać ważniejszych obowiązków, na rzecz tych bezwartościowych. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że każde twoje działania mają wpływ na moją reputację, prawda? – głos mężczyzny stał się jeszcze chłodniejszy niż wcześniej.
-Tak tato. Doskonale o tym wiem. Staram się jak mogę… - powiedziała przysiadając na jednej ze skrzyń.
-To postaraj się bardziej – po tych słowach nastąpiła cisza. Clari odsunęła od ucha telefon i zerknęła na wyświetlacz, który pokazywał teraz jedynie ustawioną tapetę. Płuca ją zapiekły i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Jej dłonie niekontrolowanie trzęsły się ze zdenerwowania. Miała ochotę się rozpłakać, ale doskonale wiedziała, że nie była sama. Musiała się wziąć w garść.
Adelai
Posty: 29
Rejestracja: wt maja 25, 2021 2:24 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Adelai »

HELENA



Kobieta była ogromnie dumna ze swojego wyboru. Kiedy jej spojrzenie padło na tą malutką, uroczą dziewuszkę i towarzyszących jej mężczyzn Lena już wiedziała, że będzie to cudowna zabawa, jednak nie spodziewała sie fajerwerek tak szybko! Samo dziewczę było tak uroczo, niewinne, że na ustach Leny pojawił się uśmiech nie był on kpiący, spoglądała na swojego brata z zaciekawieniem. Wiedziała już, że ta niedomyślna dziewuszka zafunduje Drakonowi ważna lekcję, miała taką nadzieję. Była bowiem podobna do Tośki, a jednocześnie zupełnie inna, a to zapowiadało się ciekawie. Bardzo ciekawie. Zwłaszcza, że Eli ściągała uwagę znacznie szerszego niż Helena przypuszczała grona. Jak widać w wielu osobach wzbudzała to poczucie opiekuńczości, tak tu upragnione przez rodzeństwo. Jak wiele osób będzie jeszcze pragnęło ochronić tą dziewuszkę?
- Daj czadu... - rzuciła luźno w stronę odchodzącej D. Odprowadziła ją spojrzeniem, lubiła tę specyficzne boskie dziecie, doskonale wiedząc, że role przez nie zagrane będą ciekawszymi elementami spektakli.
Teraz jednak skupienie Heleny przeniosło się na inny spektakl. Kącik ust samoistnie powędrował nieco wyżej kiedy ujrzała albinosa, który z lekkimi oporami siadł obok Drakona. Cóż plus za odwagę, mógł wybrać wolne miejsce obok niej a za Eli, ten jednak ruszył prosto w paszcze lwa, a raczej smoka.
- No cześć...- odparła luźno na jego powitanie, Drakon jedynie skinął mu głową, zbyt zajęty dyskusją z dwiema pierwszoklasistkami.
Helena kilka kolejnych chwil przyglądała się obecnym i słuchała rozmów dopiero kiedy Lavrence sięgnął po telefon się zainteresowała. Jego myśli były interesujące, takie jakich oczekiwała. Wysłuchała z zainteresowaniem treści esemesa jakiego pisał. Jak Lena uwielbiała te cechę u ludzi, że wszystko musieli sobie czytać w myślach, było to naturalne i nawet nie wiedziała czy dało się inaczej. Dzięki temu zyskiwała konkretne informacje, ciężko bowiem było słuchać myśli innych cały czas, taki nasłuch doprowadzał ją szybko do bólu głowy, musiała więc bardzo konkretnie wybierać momenty na "podsłuch". A to co właśnie usłyszała... ah sam fakt troski jaką albinos okazał Eli był uroczy i interesujący dla nich. Jednak to jak w swych myślach nazwał Drakona... "Wiśniowy Terminator". To jedno hasło tak rozbawiło Lenę, że ledwie ukryła swój śmiech za dłonią, którą podparła swoją brodę. Jak dobrze, że niczego nie piła, bo jak nic oplułaby Drakona i te jego WIŚNIOWE włoski. Aż naszła ją ochota mu je przeczesać i to też uczyniła lekko pochylając się do przodu i wsuwając dłoń w gęste kosmyki, by udać, że poprawia jeden z nich w zwykłym geście, który mężczyzna jedynie skontrolował spojrzeniem i nie skomentował mimo jej nadal rozbawionej miny. Cóż choć albinos nie był tego świadomy właśnie zyskał jej sympatię swoimi przemyśleniami.
Kobieta przeniosła więc spojrzenie na niego i siadła sobie nieco wygodniej.
- Ty jesteś Lavrence prawda? - uśmiechnęła się do niego zadziornie. - D bardzo cię nam chwaliła, zrobiłeś ponoć dobre wrażenie na tej waszej integracji... kółka teatralnego... Będzie okazja cię dziś ujrzeć na scenie? Ponoć zdolny jesteś - w celowy sposób dopierała słowa, by pobudzać wyobraźnie, wspomnienia i myśli swoich rozmówców. W tym przypadku nieświadomego niczego Lavrence'a, obdarzając go uważnym spojrzeniem pełnym zaciekawienia i zadziorności, która mówiła jasno "ja o was wiem".
Kobieta dodałaby może i coś więcej, jednak w tym momencie ich grono poszerzyło się o kolejną osobę, dobrze jej znaną osobę. Choć twarz kierowała na Lavrence'a, ta zwrócona została przez pochwycające jej podbródek palce, by spojrzeć na przybysza. Krótkie powitanie i wytęskniony dość zachłanny pocałunek jakim została obdarowana przez Nichloasa był sporą nowością. Zawsze podkreślała swoim kochankom, że wszelkie zobowiązania ich nie dotyczą, po to by uniknąć scen zakochanych szczeniąt. Jednak ten zaborczy i jednocześnie dominujący gest mężczyzny nawet jakby jej się spodobał. Dlatego całkiem odpuściła sobie reagowanie na to, odwzajemniła go i przyjrzała sie uważniej szarym oczom, po czym zadziorny uśmieszek rozbawienia wkroczył na jej usta.
- Nie bucaj się. To taka mała rozgrzewka... dania głównego jeszcze nie podano... no chyba, że załatwiłeś juz nowe łóżko... trochę czasu na to miałeś... - powiedziała nonszalancko zakładajac nogę na nogę i lekko bujając stopą spojrzała spod firany rzęs na Nicholasa oczekując odpowiedzi.
- I mam nadzieję, że jest metalowe, bo nie będę ponownie tachać tych drewnianych badziewi - wtrącił Drakon spoglądając na ich dwójkę. Lena tego nie skomentowała postanowiła odnieść się do pytania Nicholasa.
- Wiem panowie, że ciężko wam to pojąć, jednak sporo osób się napracowało, by dziś wystąpić. Doceńmy te starania, wysiedźcie cierpliwie. A potem nadmiar energii zużyjecie na zawodach i niech trenera ręka boska pilnuje, by nie pokusił się dać was razem do zespołu, bo ta arena tego może nie przetrwać... - mówiła spokojnie spoglądając na Nicholasa i Drakona, dobrze wiedziała, że ci woleliby takie święto uczcić w inny sposób jak oglądanie spektakli.
ODPOWIEDZ