Działo się, oj działo. A to powinno Drakona ogromnie radować czemu więc był zirytowany do granic możliwości? Różowy łeb, nie za bardzo go obchodził, ha! Co więcej z takim fryzem dopiero by namieszał! Już widział oczami wyobraźni tych zaczepiających go cwaniaczków, którym z istną rozkoszą zdzierałby te usmiechy z pysków. Taka prosta sprawa, a dawała tyle możliwości... Jednak okoliczności zajścia były mu bardzo nie na rękę. Nie mógł przeciez puścić czegoś takiego płazem pierwszakowi, który na miejsce swojego żarciku wybrał trybuny pełne studentów. Co kogucika podkusiło do takiego wariactwa? Był samobójcą? A może naprawdę był tak nieświadomy zagrożenia w jakie się wpakował? Przecież po czymś takim to on powinien go zabić, po prostu zmasakrować dla przykładu dla innych. A nie chciał! Dopiero zaczynali z Leną tę rozgrywkę! Dopiero poznawali swoje nowe zabaweczki, a on tak na starcie jedną z nich miał popsuć? Co to za zabawa! Był rozgoryczone i zdenerwowany. Choć z początku nie był przekonany do obrania Eli za cel, tak po tych paru chwilach zupełnie zmienił zdanie. Lena wiedziała jak go rozerwać i trafiła w punkt ze swoim wyborem. Cwana lisica... jak nic wdała się w ich matkę.
Szedł przodem, dobrze wiedząc, że na pierwszaka oko miał Nicholas. Zwrócił na nich uwagę dopiero kiedy kumpel się do niego odezwał, o jak cholerny chujek dorzucał do pieca. Jak polewał rozpalone ognisko benzyną uwielbiał to w gościu, choć w tym momencie miał ochotę go w tej benzynie utopić.
- Jeśli myślisz, że różowy nosorożec przypierdoli ci słabiej niż czarny to się kurwa mylisz, bo cię zmasakruje z dodatkową siłą jebanej tęczy - rzucił ostro w stronę kolegi, o jakie tu mogłyby być piękne dyskusje, gdyby nie ograniczone okoliczności. Choć zaciekawił Drakona temat postraszenia kolejnego dzieciaka, to musiał zostawić to na później, nie robiły na nim wrażenia błagalne stęki pierwszaka, jednak kiedy ten od tak sobie zacząc znikać, a potem uciekać irytacja Drakona diametralnie skoczyła do góry. Jeszcze mu gnojek próbował uciec? Za kogo on go miał? Naprawdę myślał, że tak się wywinie? Że ten jak debil będzie biegać za gówniarzem? Zmarszczył gniewnie brwi i zrzucił z barków kamizelkę. Nie tracił czasu na koszulkę, która po chwili została po prostu rozdarta na jego plecach, gdzie pojawiła się para sporych skrzydeł.
- Kurwa sprawcie bogowie bym nie zajebał tego gnoja! - warknął pod nosem co usłyszeć mógł jedynie Nicholas, po czym rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze ruszając za przezroczystym uciekinierem, z góry nieco lepiej widać było ten dziwny zarys jego chuderlawego ciałka.
Drakon wylądował tuż obok niego i od razu przyparł go do ściany amfiteatru.
- Ty chyba kompletnie nie rozumiesz sytuacji w jaką się wjebałeś - wycedził przez zęby wzburzony tak mocno, że dociskając dzieciaka, aż go podniósł za koszulkę. Niewiarygodnym było jak gnojek próbował z niego kpić. - Jeszcze raz coś odjebiesz, a zobaczymy czy będziesz równie przezroczystą plamą na chodniku - syknął ostrzegawczo, naprawdę musiał się chamować. Uszkodzenie dzieciaka równało się z końcem zabawy, w końcu jak miałby dalej urabiać Eli po zmasakrowaniu jej koleszki. To przyjemności nie na ten etap atrakcji. Potrzebował ochłonoąć, co więcej kogucik chyba też potrzebował chwili na odsapnięcie, bo wyglądał jakby miał mu zaraz tu zejść.
- — N-nie odjebie, przysięgam! — krzyknął panicznie Lavrence. — Błagam, puść mnie! Ja... ja spróbuję coś zrobić, a-ale... ale... Ale muszę się uspokoić i skupić, bo inaczej... nooo... nie dam rady... - Drakon westchnął ciężko pod nosem i rozejrzał się ukradkiem po okolicy. Niezbyt sprzyjające warunki... potrzebna im była inna sceneria.
— Wracaj Nicholas, to trochę potrwa jak widać... — rzucił w stronę kumpla, nie chcąc tracić jego czasu na bezczynne czekanie,, po czym zmarszczył brwi patrząc na Lavrence'a. — No dobra... może zmiana otoczenia korzystnie na ciebie wpłynie — dodał już do Lava ze złośliwym uśmieszkiem, po którym rozłożył znacząco skrzydła i odciągnął pierwszaka od ściany, jednak ten nie na długo poczuł grunt pod stopami, gdyż od razu wzbili się w powietrze pozostawiajac po sobie jedynie chałdę podbitego kurzu i piasku. Krzyki Lavrence'a były dość mocno irytujace, dlatego Drakon nie urządził im spokojnego przelotu, a jak naszybciej postarał się dostrzeć na upatrzone miejsce jakim był dach jego dormitorium. Jego gniazdko, z którego nie dało się zbyt łatwo zejść jak i na nie wejść, a więc mieli trochę spokoju na uboczu.
— JAK MNIE ZABIJESZ — ostrzegł panicznym, niemal płaczliwym tonem Lav — TO NA PEWNO TEGO NIE NAPRAWIĘ! - była to błyskotliwa uwaga, która jedynie rozbawiła Drakona. Przeleciał on nisko nad dachem i puścił albinosa dopiero po tym sam lądując, złożył swoje skrzydła rozejrzał się po otoczeniu, w którym było wszystko tak jak zostawił ostatnim razem. Wrócił spojrzeniem do pierwszaka i ruszył w jego kierunku. A stojąc prawie przed nim i widząc te spanikowaną minę przystanął i po prostu buchnął śmiechem. Co zbawniejsze dodatkowo tym wystraszył kogucika, a to jeszcze bardziej go rozbawiło.
— Kurwa, że swojej mordy nie widzisz — parsknął, chwile jeszcze się śmiejąc. — Dobra, stąd mi nie spierdolisz... odsapnij chwile i do roboty — nakazał, a pierwszak nadgorliwie pokiwał głową.
Jak zostało powiedziane tak zrobili, Drakon poczekał kilka chwil, po których Lav zaczął próby odwrócenia swojego żaru. Jedna, druga, trzecia, czwarta i nic, może jakby odcień różu się lekko zmienił, jednak do celu daleko im brakowało.
— Musimy iść do jakiegoś profesora — wyjęczał w końcu Lav. — żeby to odwrócić, żeby przywrócić ci kolor włosów i żebym ja przestał migać… bo ja nie umiem… - cierpliwość Drakona zaczynała się kończyć, takie wymigiwanie się pierwszaka i próby wykiwania go były irytujące. I co jeszcze? Do profesorów, by mógł na niego donieść i się wymigać? Jego niedoczekanie...
— Wkurwianie innych i spierdalanie dobrze ci wychodzi, dasz więc radę i z naprawą tego, co zjebałeś — podsumował krótko Drakon jego prośby wymigania się. W końcu jak miał mu wierzyć? Od tak przekolorował mu włosy, zrobił się przezroczysty do ucieczki, a nie na ten przykład pomarańczowy, nie, przezroczysty! I cofnął ten efekt, a na trybunach Drakon dobrze słyszał, że kogucik pomagał w naprawie jakiejś wystawy, a więc nie będzie mu tu oczu mydlił, że nie radzi sobie ze swoją zdolnością skoro jest w stanie tyle nią osiągać. Potrzebował zwyczajnie odpowiedniej motywacji.
— A spróbuj spierdolić kolor na choćby jednej z moich łusek, a przestanie być tak milutko — dodał ostrzegawczo. Kto jakim dziwakiem był ten dzieciak i co jeszcze mogło strzelić mu do głowy.
By dać mu chwilę na odsapnięcie odsunął się kawałek, dzieciak był bledszy od dupy młynarza, a głupio by było jakby mu teraz tu zszedł na zawał czy inne przypadkowe gówno. Dlatego mężczyzna przeszedł się po dachu i podszedł do swojego ulubionego miejsca na nim jakim była ukryta skrzyneczka, a raczej jej zawartość.
- Pijesz? - rzucił lekko w stronę koguta, który zaskoczony niepewnie mu skinął głową. Drakon nie potrzebował nic więcej wyjął ze skrzynki dwie butelki, swoją od razu odkapslował o brzeg skrzyni, a tę drugą odkręcił, był to jakiś drink Heleny, nawet nie wiedział co ta sobie tam chowała, nie pił alkoholu, a więc go to nie obchodziło, ale nie zawahał się, by uszczuplić zapasów siostry. Widział, że dzieciakowi przydałoby się zluzowanie zwieraczy, a więc przyniósł mu butelkę i po jej przekazaniu sam siadł nieopodal i napił się bezalkoholowego piwa, które było po prostu jak napój gazowany, chusteczkowe, prawie trujące, ale miał czym nawilżyć gardło.
- Co ci odjebało z takim żarcikiem? Naprawdę sądziłeś, że ci odpuszczę? Dla zasady i przykładu powinienem cię sprać - pokręcił z politowaniem głową nad losem pierwszaka, który okazał się niezwykle głupi, podejmując taką próbę na otwartym forum uczelni.