Strona 1 z 1

Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: wt kwie 12, 2022 7:36 pm
autor: Einsamkeit
HOTEL PALOMA

Mały, klimatyczny hotel na Karaibach. Miejsce, gdzie ciepłe noce mają smak kokosu, gwiazdy na niebie lśnią jaśniej, a ocean (a może morze czasu?) szumi kojąco, uśmierzając wszelkie zmysły. Turysta, nowo przybyły, rzekłby że to istny, mały raj na ziemi.
Jak jednak to w życiu bywa, wszystko ma swoje drugie dno. Każdy raj może być piekłem, w zależności od tego, jak potraktuje go nasz umysł; dla jednych to miejsce będzie piekłem, dla drugich zaś wypoczynkiem dla duszy. Tak naprawdę od ciebie zależy, czym będzie to miejsce.
Tymczasem wyobraź sobie, że znajdujesz się właśnie tutaj - wybija godzina osiemnasta, zapada złoty zachód słońca. Część znajomych korzysta z dobrodziejstw pobliskiej plaży i romantycznej atmosfery. Ty natomiast wchodzisz do recepcji i dzwonisz dzwonkiem, prosząc o pokój. Recepcjonista zaś z dziwnym uśmiechem podaje ci klucze, prosi o wpisanie się do księgi meldunkowej, z zaznaczeniem, że nie ma w tym miejscu luksusów - telefony działają bardzo różnie, zależnie od pogody (a ta potrafi być bardzo kapryśna!).
Wszystko wydawałoby się być w porządku, gdyby nie fakt, że ledwie wprowadziliście się do pokojów, recepcjonista zniknął... a wy nie możecie wyjść.
Nie. Możecie. Wyjść. Ledwie próbujecie przespacerować się po plaży, kończycie zawsze w jednym miejscu, jak gdyby otoczenie było wyjątkowo małą kulą ziemską, bańką mydlaną Boga.
Ale przecież recepcjonista o tym uprzedzał, prawda? "Droga pani... wszystkie drogi prowadzą do hotelu Paloma.".

AMAZI - SIMON FEDRI
EINSAMKEIT - VERONICA BIANCHI
ERU - ELIZABETH MALAR
? -


KP

Wygląd: realistyczny/art (do ustalenia).
Styl pisania dowolny - czy to 1 osoba, czy 3 osoba.
Co ma zawrzeć się w KP?
Imię, nazwisko, wiek (data urodzenia dobrowolna), cechy charakteru, opis wyglądu zewnętrznego.

Ekipa to znajomi z college'u. Każdy mógł studiować inny kierunek - nie ma to znaczenia. Faktem jest, że wszyscy wybrali się na wycieczkę po Stanach...


VERONICA BIANCHI (no co? pierwsza zaklepuję :> )

: śr kwie 13, 2022 2:20 pm
autor: Einsamkeit
Trochę duszny ten Nowy Orlean. Naprawdę czujecie tę magię w powietrzu? Ja czuję tylko woń spalin. Powinniśmy się zresztą zabierać, następny przystanek to Floryda i później Hawaje.

Obrazek


|| Veronica Bianchi || 20 lat || 28.12.1970 || księgowość i finanse || pochodzi z Nevady || ma dwóch starszych braci i młodszą siostrę || rodzice - mechanik i gospodyni domowa || 1.65 || A Rh- || krótkie, rozpuszczone blond włosy || zielone oczy || szczupła i drobna || niewysportowana ||

Vera zasadniczo jest typem osoby, która lubi myśleć, ale raczej nie męczyć. Bieganie? Drobny truchcik na dwa metry i jest już zmęczona. Trzeba pociągnąć za szarpak do agregatu prądotwórczego? Może poprosimy panów, są silniejsi. Trzeba pociągnąć za puszkę? Aj, nie ma tyle siły - prędzej puszka wypadnie jej z ręki niż cokolwiek otworzy. Chociaż drobna i szczupła, nie jest wysportowana w żadnym calu i w każdym biegu zostanie w tyle, nie mówiąc o czymkolwiek co wymaga użycia siły. Ofiary i postronni w bójkach są jak najbardziej bezpieczni, czego nie można powiedzieć o pokrętłach, linkach i innych delikatnych ustrojstwach, wymagających po prostu zręcznych rąk i trochę logiki.

|| nie wierzy w zjawiska paranormalne || racjonalna || szukająca wyjaśnień || ciekawska || towarzyska || bezpośrednia || zawsze działa zgodnie z planem || punktualna ||

|| lubi grzebać w elektrośmieciach, elektronice || ma smykałkę do takich rzeczy - potrafi naprawić proste rzeczy || sceptycznie patrzy na zodiakary, astrolożki, astronomki, wróżby i wróżki || nie istnieją przypadki || języki obce: angielski i włoski, parę słów po rosyjsku na krzyż || z geografią na bakier ||

Vera to typ, który nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone, voodoo, tarota i inne zaklęcia. Dla niej to po prostu sprytna manipulacja mająca polegać na umiejętnym odczytywaniu sygnałów, obserwacji ofiary i dostosowywaniu swoich "wróżb" do tego, czego osoba szuka i chce usłyszeć. Nawiedzona babcia-wróżbitka raczej zdecydowanie nie pomogła jej zmienić zdania, wręcz przeciwnie.
Jeśli w coś da się wetknąć nos - Vera zrobi to bez wahania, oczywiście po przemyśleniu, czy nie lepiej najpierw wysłać kogoś przodem.

Zna języki obce, gdyż jej krewni ze strony ojca przybyli na Ellis Island - a następnie do Nevady - w początku XX wieku, kiedy rozpoczął się boom emigracyjny. Przodkowie pochodzili z Sycylii, która wówczas tonęła we krwi wynikłej z mafijnych porachunków skłóconych ze sobą rodzin. Krewni matki natomiast byli przybyłymi rosyjskimi osadnikami. W domu mówiono więc po włosku i trochę po rosyjsku - natomiast w szkole czy college'u już po angielsku. Jednak pomimo lat spędzonych w USA Vera nadal ma wciąż lekki akcent.

Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: wt maja 17, 2022 6:49 pm
autor: Eru
Obrazek

|| Elizabeth Malar || 21 lat || 11.02.1969 || prawo || pochodzi z Illinois || najstarsza z trojga dzieci (młodszy brat i siostra) || rodzice - ojciec prowadzi kancelarię, matka - architekt zieleni || 1.70 || A Rh+ || długie, rude falowane włosy || szaro-zielone oczy || koścista deska || blizna na łydce po złamaniu otwartym||

Beth to typ który zbyt dużo gada, zbyt dużo robi i za bardzo się popisuje. Babcia określa ją mianem przyszłej starej panny, bo w końcu, który facet będzie chciał kobietę, która z nim rywalizuje zamiast pokazać mu jaki to silny i męski jest. Narzeka też na wieczne wychudzenie wnuczki, bo w końcu powinna mieć trochę tu i tam, bo jak to określa słodko - "Facet nie pies, na kości nie poleci. Proszę piętnasty pierożek."

|| wierzy w takie rzeczy jak magia, diabły i wszelkie podania ludowe opowiadane przez babcię || nieco apodyktyczna || rozpieszczona || uwielbia modę || || bezczelna || lubi popisywać się kasą ojca || nieco roszczeniowa ||

|| lubi czytać książki || nie przyznaje się, ale grywa z bratem i jego kumplami w DnD i czyta fantasy || mimo iż wychowano ja w wierze chrześcijańskiej wierzy w reinkarnacje || ukrywa przed Verą wahadełko i karty tarota || języki obce: polski, francuski || nie ogarnia zbyt dobrze w algebrę, całki i ten abstrakcyjny matematyczny świat ||

Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: pt maja 20, 2022 7:31 pm
autor: Amazi
Obrazek
Obrazek

Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: pt maja 27, 2022 11:54 am
autor: Eru

Słońce powoli kierowało się ku horyzontowi, niechętnie oddając swoje miejsce księżycowi. Mimo to wiatr nadal był ciepły i rozwiewał krótsze kosmyki rudych włosów, niedbale związanych miękką czarną frotką, małe kolorowe okulary ochraniały przed resztkami słońca zielone oczy kobiety, która przyglądała się zbliżającemu się nieuchronnie obrazowi wyspy, a wraz z nią umieszczonemu w tle wysokiemu budynkowi, który miał być wspomnianym przez mechanika tanim motelikiem, a kojarzył się jej bardziej z domem Adamsów z popularnego czarno-białego sitcomu. Byli zasadzie chyba jedynymi pasażerami promu o wdzięcznej nazwie Emma, co nie dziwiło chyba nikogo z owej trójki.

Tanio, było jedynym wymogiem studentów, którym na wakacjach życia zepsuło się auto i musieli zostawić je u sympatycznego, okrąglutkiego faceta, co sprawiło, że zostali uziemieni na przynajmniej 3 dni, a może i dłużej w zależności od dostawcy części.
Wygląda trochę jak ośrodek wczasowy dla ludzi po sześćdziesiątce. Taki do jakiego czasem wysyłamy babcię, wiecie czwartkowe bingo, popijanie martini pomiędzy narzekaniem na stawy, przelicytowywanie się o leki i wieczorki zapoznawcze rodem z lat pięćdziesiątych. Zapowiada się dość sztywna zabawa. — rzuciła i oparła się o barierkę statku, który miał dostarczyć ich na miejsce.

W końcu, po kilku minutach od niezobowiązującej gadki o babci znaleźli się na miejscu, gdzie kamienna ścieżka poprowadziła ich do ośrodka, który zapewne był luksusowy wczasach swojej świetności, czyli, gdy wcześniej wspomniana babcia była młodsza od nich. Teraz jednak piasek z niepozmiatanej dróżki wsypywał się im do klapek i wciskał radośnie między palce. Beth marzyła już tylko i wyłącznie by zrzucić lepiące się do ciała ciuchy i wziąć długą i relaksującą kąpiel, a najlepiej poleżeć nad basenem i zaznać uroków przystojnych męskich ciał. Chociaż miała wrażenie, że najmłodsze ciało może być w okolicy wieku jej ojca – nie licząc Simona, którego z oczywistych względów nie mogła wliczać w pulę dostępnych do podrywu przystojniaków.

Gdy weszli do głównego holu, miała wrażenie, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Zapach drewna otulił ich niczym kocyk bezpieczeństwa, mieszając się ze słodkim zapachem kwiatów i morskiej bryzy. Stara lakierowana lada, wielka księga, która miała chyba ze sto lat, albo i więcej, skrupulatnie zapisywana, eleganckim, lekko przechylonym pismem. Do tego antyczny dzwonek, który nacisnęła bez zawahania się. Na jego dźwięk, jakby z podziemi, oświetlony pierwszymi promieniami księżyca, wyłonił się młody chłopak, może nieco starszy od nich, o widocznie opalonej, ciemnoczekoladowej cerze, kręconych włosach związanych elegancko w krótki kucyk z tyłu głowy. Kamizelka i biała koszula nie pasowały po prawdzie do temperatury panującej na wyspie, ale do tego miejsca, chcąc nie chcąc pasowało jak najbardziej. Strój nadawał mu niezwykłej elegancji, ale rzeczą, która najbardziej przyciągała uwagę w recepcjoniście, były jego oczy. Odcinające się chłodem błękitu od ciepłej cery. Uśmiechnął się, niby sympatycznie, ale było w tym coś tajemniczego, mrocznego, a może to kolejny wymysł przyszłej prawniczki, która wszędzie doszukiwała się psychopatów i morderców. — Witam w hotelu Paloma. W czym mogę pomóc? — zapytał chłopak, opierając się blat i wpatrując w każdego z nich z osobna.

— Potrzebujemy trzech pokojów na około trzy dni. — Stwierdziła bez zastanowienia Beth, wyciągając z torby książeczkę czekową, którą dał jej ojciec w razie nagłych wypadków. W końcu to był nagły wypadek.
— Ostrzegam państwa. Nasz hotel jest dość specyficzny i wiekowy. Nie ma tu zbyt wielu nowoczesnych luksusów, ale nie sposób też się w nim nudzić. — Dodał, odwracając się i przez chwilę wodząc palcem w powietrzu przed gablotką z kluczami, jakby szukając trzech odpowiednich pokoi. W końcu wziął wiszące obok siebie klucze i podał im je, a następnie wpisał studentów na listę gości i podał im klucze, odbierając czek.
Dosłownie w tym samym momencie pojawiło się dwóch kolejnych mężczyzn, którzy w milczeniu zabrali ich bagaże.
— Wschodnie skrzydło, pokoje dwieście dwadzieścia jeden, dwa i trzy. Życzę miłego pobytu. Śniadania podajemy do dziesiątej. Bar czynny jest do 4 rano. — Dodał jeszcze, a oni ruszyli za boyami hotelowymi, lecz gdy rudowłosa odwróciła się, by zerknąć jeszcze raz na recepcję, nikogo tam nie zobaczyła, a gdzieś w oddali z nieba wydobył się odgłos grzmotu.

Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: wt maja 31, 2022 2:14 pm
autor: Einsamkeit

Rozglądałam się naokoło z nie mniejszą od Elizabeth ciekawością. Zachód słońca przyjemnie komponował się z ożywczą, orzeźwiającą morską bryzą, która niekiedy spryskiwała nasze twarze pod wpływem zderzeń z promem. O tej porze lokalsi udawali się do pubów - zamykały się sklepy, hotele, zakłady mechaniczne. Otwarte pozostały tylko bary.
I to właśnie dzięki uprzejmości niektórych osób, napotkanych w jednej z knajp, byłyśmy (Simona też zaliczałam do kobiet, poniekąd) w stanie znaleźć ostatniego otwartego mechanika. Sympatyczny pączek w kraciastej koszuli pogrzebał, pogmerał i postukał tu i ówdzie, ponarzekał na stan karburatora i świec zapłonowych, po czym obwieścił wszem i wobec, że będziemy musieli poczekać, bo “tu nie Nowy Jork, części dojdą jak dojdą”.
No i w porządku, nikt nie narzekał - byliśmy przecież na wakacjach. A wyspa zapowiadała się nawet ciekawie. Nawet ja, pomimo swojego sceptycyzmu, musiałam to przyznać. Podobało mi się to otoczenie - spokojne, ciche i uporządkowane. Typowe miasteczko w Ameryce na wybrzeżu.
Widząc narastającą przed nami sylwetkę hotelu, westchnęłam tylko i zabębniłam palcami w barierkę promu. Nie wątpiłam, że Elizabeth zaraz zacznie nas straszyć swoimi opowieściami o duchach, demonach i innych stworach. Hotel rzeczywiście wyglądał jak z taniego horroru. Może jacyś nawiedzeni filmowcy, kręcący film klasy B, zostawili dekoracje po sobie? To nie byłoby niczym dziwnym. Podczas naszej podróży po Ameryce widzieliśmy już takie dziwactwa, że praktycznie nic by nas nie zaskoczyło.
Voodoo? Duchy? Luizjana była miejscem, które spodobało się Elizabeth najbardziej. W tym dusznym, bagnistym królestwie starych bab o mentalności polskich cyganek, o których opowiadała nam babcia Elizabeth, nie potrafiłam poddać się nastrojowi chwili i atmosferze nas otaczającej. Zapach kadzideł mdlił mnie tylko, a dym szczypał w oczy. Zaś na widok laleczek nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu rozbawienia. Dla mnie to wszystko było tylko niczym więcej, jak manipulacją dla słabych. Nietrudno wierzyć, że coś złego się dzieje w twoim życiu, gdy tylko ktoś ci tak powie, prawda? Człowiek wtedy z automatu szuka jakichkolwiek znaków, które mogłyby o tym świadczyć.
Tak samo było z tarotem, który postawiła nam jedna z kobiet w tym mieście. Mówiło się, że Nowy Orlean był miejscem czarnej magii, świątynią, gdzie zaklęcia materializowały się niemal dosłownie; stanowił bramę do innych światów. Cóż, dla mnie stanowił jedynie bramę do świątyni komercji, bo zostawiliśmy tam około pięćdziesięciu dolarów. A całe to przesłanie tarota, sprowadzające się do prostego “umrzesz” skwitowałam tylko wybuchem tak jadowitego śmiechu, że żmije z pobliskiego sklepu zaczęły syczeć z podziwem.
- Kochana, idę o zakład, że towarzystwo będzie już jedną nogą w grobie. Nawet się nie zdziwię, jak za hotelem będzie leżał jakiś niewielki cmentarzyk - skwitowałam z rozbawionym uśmiechem. Gdy wyskoczyliśmy z promu, szturchnęłam tylko Simona.
- Lepiej tu nie zapraszaj rodziców, co? - zażartowałam, zanim rozejrzałam się wokoło. Piasek właził mi między palce, ale mi to nie przeszkadzało - uwielbiałam ciepełko, przyjemny wietrzyk i szum oceanu. Prawdę mówiąc, nawet gdyby był tu opuszczony domek na tej wyspie, byłabym i z tego zadowolona.
- Moglibyśmy zrobić ognisko - zaczęłam, zanim weszliśmy do hotelu. Rany. Aż pociągnęłam nosem, marszcząc brwi. Roztocza i te inne takie, o których czasem gadał Simon, miałyby tu pełne używanie. Przesunęłam palcem po ladzie, zbierając kurz, zanim z wyraźnym obrzydzeniem wytarłam dłoń w koszulkę. Ueee. Liczyłam, że mają tu jakąś pralkę… zaraz odwróciłam się, widząc ruch przy ladzie - zimne, przeszywające spojrzenie jasnoniebieskich oczu sprawiło, że przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Czym prędzej odwróciłam wzrok.
Zwykle nie wierzyłam w bzdury o tym, że ktoś może pozostawiać pierwsze nieprzyjemne wrażenie samym tylko spojrzeniem. A książkowe “martwe oczy”, zwykle opisywane u złoczyńców, były jak dotąd tylko słowami. Jak dotąd.
- Widać - mruknęłam tylko, słysząc o “nowoczesnych luksusach”. Mój wzrok napotkał wiekowy telewizor, wbudowany w drewnianą szafkę. Był piękny. Po prostu… artyzm i sztuka, zamknięte w przedmiocie z lat czterdziestych. Milion pokręteł i szum, widoczny na ekranie, zaintrygował mnie na tyle, że odwróciłam się od całego towarzystwa i przykucnęłam przy telewizorze, starając się zniwelować szum. Moja babcia miała trochę inny model, ale ten też powinien działać tak samo, prawda? Stare sprzęty były budowane na jedną modłę, ale…
- Hej! Zaczekajcie na mnie! - słysząc czyjeś kroki, zerwałam się z miejsca, zanim pobiegłam truchcikiem za ekipą. Szybko się zadyszałam i zasapałam, ale zdążyłam do nich dotrzeć, zanim wszystko zniknęło w głębokiej ciemności. Jednocześnie odpowiedział mi grzmot, odległy grom, który narastał coraz bardziej. Chwilę po tym otoczenie rozjaśniło światło błyskawicy. Przez moment miałam wrażenie, że dostrzegłam przebłysk czegoś białego, jak gdyby mgły przed nami. Najpewniej to było jakieś prześcieradło gdzieś rzucone, albo zastygły dym papierosowy, jeśli nikt nie otwierał okien.
Albo może miałam już halucynacje z głodu, bo niezaprzeczalnie byłam już głodna. Świadczył o tym fakt, że zastanawiałam się nad ugryzieniem tego lukrowanego pączka w warsztacie samochodowym w chwilę po tym, gdy zaczął narzekać na karburator.
Ciekawe, czy jego pośladek byłby równie miękki, na jaki się wydawał?
- Rany, co jest? - zapytałam z irytacją, zanim sięgnęłam do kieszeni, szukając zapalniczki. No nic, musiała mi chyba wypaść gdzieś w mieście. Albo zwyczajnie wpadła w jeden z zakamarków kieszeni, co już wcześniej się zdarzało.
- Czasami podczas burzy wysiada nam prąd - odpowiedział jeden z boyów hotelowych. - Proszę się nie martwić, to tylko tymczasowe.
- Jasne… - mruknęłam bez przekonania, zanim pomacałam otoczenie naokoło siebie. Napotkałam chyba plecy Simona. Lekko je stuknęłam, zanim oparłam dłoń o jego ramię. Drugą ręką macałam w poszukiwaniu Elizabeth.
- Betty? Z której strony idziesz? - zmrużyłam oczy, próbując dostrzec coś w mroku. Światło księżyca czasami przebłyskiwało przez okna, ale i tak było tu ciemno jak w dupie u murzyna. Po chwili huknęły walizki; jeden z boyów zapalił swoją zapalniczkę, jednocześnie grzebiąc w stoliku między oknami.
- Tutaj są świece, można je wziąć w razie potrzeby - poinformował, wyjmując jedną z nich. Bezradnie odebrałam swoją, zanim odpaliłam ją od jego własnej. - Zapałki są w tej samej szufladzie. Wiem, że to może wydawać się trochę przerażające, ale proszę się nie przejmować. Za każdym razem jest tak samo.


Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: pn cze 06, 2022 7:38 pm
autor: Amazi
Powietrze było orzeźwiające w przeciwieństwie do widoku, który rozpościerał się przed nimi. Widok ich docelowego hotelu nie był zbyt zachęcający. Wręcz przyprawiał o gęsią skórę, co dziewczęta nie omieszkały skomentować. Ich jak zawsze twórcza dyskusja była niezwykle trafna. Młody student medycyny uważnie obserwował rosnący przed nimi kształt starego, ogromnego pensjonatu.
- Nie dziwne by również było, jakby na tyłach mieli jakąś kostnicę i małą spalarnie, wiecie pod ten cmentarzyk, kapliczka i pogrzeby w promocyjnej cenie. Wypocznij i w dobrym nastroju pożegnaj bliskich… - rozbawiła go wizja skromnego cmentarzyska, choć obecna sceneria jasno podpowiadała, że jest to jak najbardziej realne.
- No co ty, a nie chciałabyś zobaczyć rytuałów przywracających równowagę energetyczną? Temu miejscu jak nic by się przydały - prychnął pod nosem, doskonale wiedziac, jak jego rodzice szaleli, by w tak klimatycznym miejscu. Roztaczało ono bardzo konkretną aurę – niepokoju.
Simon spokojnie szedł za swoimi dwiema towarzyszkami napawając się widokami okolicy. Jednak z każdym krokiem przybliżającym ich do budynku tym był bardziej przekonany, że nie chce tu być. Wiedział jednak, że to śmieszne odczucie, więc ignorował je i tłumił w sobie. W końcu był to zwykły hotel, w którym zmuszeni byli zatrzymać się przez popsute auto. Dwa może trzy dni i będą mogli wyruszyć w dalszą drogę swojej wycieczki.
Po przekroczeniu progu przybytku kostki osmagało zimne powietrze, aż dreszcz przeszył kręgosłup, jednak mężczyzna strzepał to uczucie ze swoich barków, niczym niechciane drobinki piasku z ubrania.
Stojąc przed tutejszą recepcją uważnie oglądał liczbę wiszących w jej głębi kluczy, ich ilość była spora, a to jasno mówiło, że zbyt wielu gości to miejsce nie uracza. Wiedział dobrze, że dziewczęta zajmą się formalnościami, uwielbiały przejmować wszelką inicjatywę, a jemu to absolutnie nie przeszkadzało. Jego wzrok z zainteresowaniem wodził po starym wnętrzu, jednak skutecznie się zatrzymał tuż po pojawieniu recepcjonisty. Mężczyzna wyglądał intrygująco, starannie upięte włosy i ciekawa karnacja, jednak to spojrzenie… Było tak przerażająco puste, niczym u trupa, chłodne i bezdusznie świdrujące ich sylwetki. Skutecznie ostudziło to jakiekolwiek chęci Simona do zagadania i włączenia się do rozmowy.
Czy wszystko w tym miejscu musiało być takie? Był racjonalny i kompletnie nie pojmował swojej niechęci. W końcu to tylko stary, wiekowy hotel, ciężko zadbać o takie miejsce, zapewne mają problem z utrzymaniem się na rynku i to tylko kwestia czasu, aż w pełni zbankrutują.
Po otrzymaniu kluczy, dwóch boy hotelowych chwyciło ich torby i ruszyło w głąb budynku. W milczeniu Simon ruszył za nimi, wolał nie zapodziać się w krętych korytarzach.
Po drodze starał się zapamiętywać trasę jaką pokonywali. Niestety utrudniło mu to nagłe zgaszenie światła. Po prostu zapadła ciemność, której towarzyszyły potężne grzmoty z zewnątrz. Zamarł nie do końca wiedząc, czy to jemu pojawiły się zamroczki przed oczami, czy faktycznie prąd siadł.
Powietrze utknęło mu w płucach kiedy poczuł dotyk na plecach, a następnie ramieniu. Powolutku wypuścił oddech słysząc głos przyjaciółki.
- Świece? Jaki romantyczny wieczór nas czeka…- zażartował chcąc rozluźnić atmosferę słabym żartem. Poklepał dłoń trzymającą go za ramię jakby upewniając się, że jest to Vera. Dzięki rozpalonej świecy przez boya hotelowego, mógł po drugiej stronie dostrzec Eli, którą postanowił zgarnąć, by mogli razem trzymać się w tych ciemnościach.
- Czyli tak jak długo panuje burza, tak długo nie będziemy mieć prądu? - musiał to sobie podsumować.
- Mogą wystąpić z tego powodu niedogodności, jak teraz…- odparł jeden z mężczyzn ruszając dalej.
-Rozumiem - stwierdził krótko i mając obie koleżanki przy swoich ramionach ruszyli dalej.
- Obce miejsce, burza, brak prądu i osobne pokoje. Świetny pobyt, jakbyście czuły się samotne w swoich czterech ścianach służę towarzystwem…- podsumował na tyle cicho, by usłyszały go jego przyjaciółki, a by słowa nie dotarły do uszu prowadzących ich mężczyzn.

Re: Hotel Paloma [3-6 os., wieczny nabór, horror, zagadka]

: pn lip 11, 2022 5:59 pm
autor: Eru

Ten pobyt zapowiadał się coraz gorzej. Nie dość, że hotel wyglądał jak idealny, na zjazd stetryczałej mafii geriatrycznej to dodatkowe atrakcje w postaci burzy sprawiały, że na plecach rudej biegły dziwne ciarki niepokoju. Zupełnie jakby całe ciało mówiło, że lepiej by było, gdyby dzisiejszą noc spędzili na plaży. Nawet luźne żarciki przyjaciela nie pozwalały pozbyć się strachu, który w momencie grzmotu i awarii światła, ścisnął jej gardło niczym sztywny sznur, uniemożliwiając nabranie powietrza przez dosłownie sekundę. Sekundę, w której ona poczuła się jak spanikowane w klatce zwierzę, chciała wybiec na zewnątrz, ale strach sparaliżował jej ciało i ustąpił natychmiast, gdy tylko uświadomiła sobie brak logiki w swoim rozumowaniu. To tylko zwykły grzmot, fakt od dziecka nie lubiła burzy, w tym żywym skansenie lat pięćdziesiątych wyglądała jeszcze gorzej, ale przecież byli bezpieczni. Odebrała świeczkę, nie spoglądając nawet na boya, za to spojrzała w odległe okno korytarza, które teraz przedstawiało bezkres rozszalałego oceanu.

— Nie wiem jak ty skarbie — zwróciła się do blondynki. — Ja jednak skorzystam z zaproszenia, natychmiastowo. — Powiedziała, stając przed pokojem towarzysza. Jeden z towarzyszącym ich pracowników bez słowa otworzył przed nią drzwi i gestem zaprosił do pokoju. Ruda podziękowała mu skinieniem głowy i weszła do środka pokoju dwieście dwadzieścia dwa, który właśnie rozświetlił błysk gdzieś na morzu.
Przez mrok nie mieli możliwości dostrzeżenia eleganckiego wnętrza. Wyłożone drewnem ściany, solidne kolonialne meble, wielkiego łóżka z bielutkim niczym śnieg baldachimem. Świece pozwalały tylko na uzyskanie konturów i tak rozmytych w czeluściach nocy, ukrywających nóżki mebli tylko po to, by ktoś mógł uderzyć się w mały palec.

— Być może zmieścimy się na jednym łóżku — mruknęła, wskazując na wielkie łóżko, które spokojnie zmieściłoby i czworo ludzi kładących się po długości i zapewne nie wystawałyby im nawet stopy.
W tym czasie jeden boy odstawił ich bagaże do pokojów, a drugi podszedł do jednej z szafek i wyciągnął kilka podstawków na świece oraz małe lampy naftowe.

— Gdyby państwo potrzebowali, to dodatkowa nafta znajduje się w szafce, tak samo, jak kilka dodatkowych lamp, ale uprasza się o zgaszenie ich przed zaśnięciem. Nie chcielibyśmy pożaru. — zwrócił się do nich grzecznie, acz z nutą jakby się mogło wydawać pogardy w głosie, jaką jak widać, miejscowi traktowali przyjezdnych.

— Ręczniki mają państwo w szafkach w łazienkach. Jeśli będzie czegoś trzeba, proszę dzwonić dzwonkiem przy recepcji.
Chwilę później zniknęli, a trójka została sama w pokoju. Beth bezceremonialnie zrzuciła klapki z nóg i przecierając stopy, w miękkim dywanie rozsiadła się na łóżku.

— Tyle z tego dobrego, że chociaż łazienki są przy pokojach. W sumie co robimy? Może zagramy w karty? Mam talię. — powiedziała i radośnie zaczęła grzebać w torebce. Rzuciła talie na łóżko, jednak dostrzegła, że w zwykłej talii zapodziała się jedna karta pochodząca z tarota. Chciała wziąć ją do ręki i przyjrzeć się jej w słabym świetle, lecz ta rozdarła się na pół w chwili, gdy zielonooka chciała podnieść ją z materaca. Przełknęła ślinę złą na siebie. W zasadzie nie była to żadna pamiątkowa talia, zwykły zestaw kupiony za grosze w jakimś sklepie w Nowym Orleanie, ale był nowy i już nie nadawał się do niczego. Przerwany papier przedstawiał koło fortuny. Szybko schowała ją do torby.

— Trzeba było jechać do Los Angeles, wynająć jakiś hotel na koszt mojego ojca i spędzić resztę wakacji bycząc się przy basenie — wymruczała, patrząc w okno. — No nic. Gramy miśki? — Zapytała, ukrywając swoją irytację z powodu zniszczenia nowej zabawki. — I tak pewnie nie prędko zaśniemy — dodała, wyciągając z torebki butelkę tequili.