ROK JEDNOROŻCA [fantasy, 6os., hetero, bn]

Awatar użytkownika
Eru
Posty: 35
Rejestracja: ndz kwie 25, 2021 1:11 pm

Re: ROK JEDNOROŻCA [fantasy, 6os., hetero, bn]

Post autor: Eru »

Jeśli ktoś miałby opisać ich sytuację, najpewniej najlepiej zrobiłby to jakiś bard, pisząc o mitycznych zmaganiach niezwyciężonej kompanii zwierzaków z wielkim nekromantą. Czy jednak byli tacy niezwyciężeni? Absurd! Jeden czarnoksiężnik całą kompanię zwierzaków praktycznie pokonał jednym ruchem łapy. W zasadzie jeszcze ich nie pokonał, ale niewiele brakowało. Miał wrażenie, że gdyby nie Hyron, nie obudziłby się tak szybko. Może przeceniał jego zdolności? Może to bogini księżyca, pani nocy, która przeklęła go swoim błogosławieństwem, pozostawiła na jego plecach swój symbol, którego o dziwo nie czuł i dowie się o nim zapewne dużo, dużo później. Teraz miał w planach wybudzić swoich braci, pokonać nekromantę i uwolnić kobiety i wyzwolić Dagian, a później wrócić do Arvonu. później urządzić biesiadę i pić do upadłego.
Nie wiedział, czemu czuje się odpowiedzialny za nieznajomą. Czy tak bardzo jej współczuje? Czy tak bardzo boli go jej uwięzienie? A może po prostu chciał zagrać bohatera w oczach kolejnej niewiasty, która w zasadzie nie powinna go interesować. Być może była również przeklęta, jak jej ojciec, a może nawet bardziej. Może była kolejną sztuczką potwora. Cóż jednak miał robić? Obiecał ją uwolnić, poświęcił się dla niej. Zawarł pakt z boginią nocy, która nie była łaskawym bóstwem. Dlaczego to zrobił? Może taki był jego los, może tego chcieli bogowie, a może to po prostu blask tych smutnych, ciemnych oczu, oczu pozbawionych miłości i nadziei go do tego zmusił.
Szedł więc pustym korytarzem w stronę komnaty swojego przyjaciela, jedynego, jakiego miał. Przynajmniej obecnie, kiedyś był jeszcze inny, ale opuścił ich dawno temu. Zniknął romantyk jeden w poszukiwaniu bajkowej królewny. Dopiero teraz przypomniał sobie sen, który dręczył go jakiś czas temu, o przyjacielu zaklętym w kamień gdzieś w tych ogrodach. Czy to możliwe, że nekromanta uwięził również jego? Czy to możliwe, że tak łatwo dał się złapać? Kiedyś uznałby ten sen za zwykły koszmar, teraz jednak, wkraczając w świat bogów, zaklęć i czarów, zaczął traktować to jako coś więcej, coś bardziej namacalnego, istotnego, prawdziwego. On, który dawniej uchodził za niemal ateistę, który nie wyznawał żadnych istot boskich, teraz w ciągu jednego tygodnia spotkał dwie boginie, do tego przeciwstawne sobie. On, który wierzył jedynie w prawo pięści i miecza.
Czy ta podróż aż tak bardzo go zmieniła? Czy to ta przygoda, czy może od początku był zapalczywym romantykiem, który grał twardziela? Jednak pewne rzeczy pozostały niezmienne w jego życiu, tak jak to, że wąż irytował go niezmiernie. Nie rozumiał jego poczynań, nie rozumiał jego motywów, nie chciał rozumieć – nienawidził go. Szedł przed nim, co nie dawało mu poczucia komfortu, a wręcz przeciwnie, jakby oczekiwał ataku zza pleców, z zaskoczenia, wbitego noża w jego plecy, szyję, barki. A może zatrutego sztyletu? Nie wiedział, czego się spodziewać, nawet jeśli ten zapewniał, że nie ma ochoty nic mu zrobić. Gadowi nie ufa się z zasady.
Zdawać by się mogło, że dla Hassana nie istniały jakiekolwiek uczucia wyższe. Nie miał dobrych intencji, przyjaciół. Nie rozumiał tego, dlatego wolał trzymać się od niego z daleka. Chcąc odpędzić myśli od gada, zaczął rozglądać się po korytarzu. Całe naręcza pajęczyn, kurzu i rdzy tworzyły niebezpieczną mieszankę aromatyczną, aczkolwiek w tych pajęczynach było więcej życia niż w całym zamku razem wziętym przez dziesięciolecia, lub patrząc bardziej obiektywnie, przez ostatnie setki lat w Hyronie. Dotarli do komnaty Hastena dość szybko, a ten już był na nogach. Helion bardzo ucieszył się z faktu, że jego brat krwi i miecza jest w dobrej formie.
Kiedy szybko przedstawili mu sytuację, w jakiej się znajdują,ten miał prośbę do Heliona. W razie czego, wolałby nie spełniać jej, jeśli miałby wybierać między Hastenem a Yelleną. Czymże jest, życie jednej malutkiej kobiety, której i tak pisane było umrzeć szybciej, w porównaniu z życiem jego brata? Nie chciał więc wybierać. Jednakże okłamał Hastena, mówiąc, że zrobi wszystko, czego ten oczekuje. Sam również miał prośbę do swojego przyjaciela – gdyby on zginął, chciałby, żeby jego matka, ostatnia osoba na tym świecie, która była mu przychylna, dowiedziała się o tym. Reszta nie była istotna.
Przed opuszczeniem komnaty, wziął w ramiona śpiącą niewiastę i wyniósł ją z pokoju, w którym została uwięziona. Zaniósł ją do komnaty obok, w której spała inna żona. Położył ją obok blondynki, a samemu baranowi nakazał pilnować kobiet, informując go, że w razie czego w komnacie obok znajduje się Hasan. Z początku zdawało się, że Haran nie pamięta, kim jest Hassan, jednak po dłuższym namyśle przypomniał sobie. Jemu również pokrótce wytłumaczył sytuację, w jakiej się znaleźli, jakie zaklęcie zostało prawdopodobnie na nich rzucone. Pomijając szczegóły dotyczące bogini nocy, poświęcenia i niejakiej Dagian, o niej opowie imj później.
Opuścił komnatę już lżejszym krokiem i szybko odnalazł ich nowego dowódcę, o którym jeszcze nie wiedział, że nim jest – Halse, niedźwiedź.
– Wszytskich nas to spotkało. Jesteśmy w zamku nekromanty – odpowiedział, rozgladając się, a później patrząc jak Halse czyta list, a jego twarz blednie i ściąga się niczym suszony pergamin.Później ten zaczął biec do schodów, wydzierać się, jakby wcale nie powinni działać w ciszy. – Trzeba by się zebrać i walczyć.
– Wiem tyle, że Hyron odszedł. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, jednak mam przeczucie, że stało się coś złego. Rozumiesz? Tak jak wtedy, gdy umiera jeden z nas – wyczujemy, że jego zwierzę odchodzi, ale w tym przypadku jest trochę inaczej, jakby on nadal po części żył. Nie wiem, jak to opisać. Może to te zaklęcia, może to jakaś iluzja. Musimy najpierw pokonać tego skurwysyna nekromanckiego. – odparł.
W niezłe gówno wpakował go ten Hyron. Dowodzić kompanią w momencie, kiedy są w paszczy lwa? He, he, lwa. Nie miał jednak co dyskutować z zarządzeniem poprzedniego dowódcy.
Postanowił spełnić rozkazy Halse’a i sprowadzić jeźdźców, których wyznaczył, do jego komnaty. Musieli naradzić się, co zrobić, jak działać, czy wybudzać kobiety, czy poczekać. Idąc ponownie korytarzem, dostrzegł niewiastę. Z początku myślał, że to któraś z żon się obudziła, ale dopiero po chwili zrozumiał, że nie patrzy na istotę ludzką, ani nawet żywą istotę. Dziewczyna ta zdawała się być odległa i nie chodziło o odległość fizyczną, jaką dzieliła go od Heliona, ale o czas, o życie. Istota ta nie należała już do świata żywych, była duchem. Helion patrzył na przeszłość.
Kobieta ta nie była ani ładna, ani brzydka, była przeciętna, jak tysiące innych kobiet, które mija się na ulicach miasteczek i miast. Nie było w niej nic szczególnego, co byłoby warte zapamiętania. Nagle odwróciła się, więc mógł ujrzeć jej twarz dokładniej. Jedyne, co było w niej charakterystyczne, to blizna biegnąca od brwi przez policzek, aż do samej żuchwy. Przerywała się na szyi, by znowu pojawić się na dekolcie. Niosła ona dzban wina i nagle uśmiechnęła się, lecz nie był to uśmiech skierowany do niego, a do kogoś, kto znajdował się za jego plecami. Bał się odwrócić. Chociaż widział już bogów, nie wiedział, czego może spodziewać się po zmarłych. Minął go mężczyzna – wysoki, przystojny, barczysty,niosąc za sobą podmuch zimnego wiatru. Mówili coś do siebie, lecz był to język zapomniany. Dopiero wtedy zrozumiał, że patrzy na to co było dawno temu, na dwie uwięzione dusze, które na zawsze zostały zapętlone w jednej chwili, w jednym dniu, być może szczęśliwym. Patrząc na ich oczy, na iskry miłości kryjące się za nimi, zastanawiał się, czy było to niebo. Nie wiedział. Dla niego było to absolutne piekło.
Po chwili obie postaci po prostu zniknęły, rozwiały się w powietrzu jak pustynny miraż. Helion nie wiedział, czy to ułuda zaklęć, czy może ten zamek ma im coś do przekazania, a może to dusze pragnące uwolnienia. Potrząsnął głową i szukał powoli Hastena i Hektrora i odnalazł ich w komnacie dowódcy.
– Dowódca nas wzywa. Mamy się udać do komnaty Halsey’a – wypalił, rozglądając się czy Hyron nie zostawił po sobie jakich rzeczy, śladów, podpowiedzi. Dostrzegł też plamę krwi na podłodze.
– CO tu zaszło? – zapytał, wskazując nosem na dowód rzekomej zbrodni i spoglądając na mężczyzn.
ODPOWIEDZ