Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Amazi
Posty: 49
Rejestracja: sob kwie 24, 2021 4:58 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Amazi »

ELI



Dziewczyna była jednocześnie podekscytowana, przejęta i zestresowana. Nie chciała zawieść towarzyszki swoim brakiem doświadczenia, zapewne każdy heros chciał wygrać taką konkurencję. Widać było zawzięcie na twarzach bardzo wielu z nich.
Z początku niepewny uśmiech zaraz zaczął przeradzać się w czystą emocję, kiedy Eli usłyszała pierwsze słowa swojej partnerki. A więc ta już godziła się z ewentualną wizją porażki i miała zamiar śmiać się z tego niż rozpaczać? To była bardzo dobra wiadomość, która od razu poprawiła nastrój młodszej, jednak nie ekscytowała się zgodnie z tym jak Azalea przystopowała jej entuzjazm.
- Tak... dopiero zaczęłam tu naukę - potwierdziła ze skinieniem głowy słuchając dalszych słów kobiety. Nie czuła się rozczarowana wyjaśnieniem o grze i hydrze, a nawet bardziej ją to zaciekawiło. - To są tutaj gry, które pomagają poćwiczyć takie spotkania? - zapytała naprawdę zainteresowana zaciskając małe dłonie na pasie kołczanu, który szedł przez jej pierś. - Spiżowe? Nie widziałam jeszcze takich- przyznała, białowłosa nie widziała sensu udawania bardziej doświadczonej wolała raczej skorzystać z wiedzy starszej koleżanki. - O! Czyli razem spróbujemy dziś czegoś nowego - uśmiechnęła się szerzej na wieść, że bieg o trzech nogach był zupełną nowością, jaką zdecydował się zaserwować im trener.
Kiedy Azalea odezwała się do Chrisa na twarzy Eli pojawiło się drobne zakłopotanie, nie chciała być ciężarem, którego było trzeba pilnować, jednak zaraz zrozumiała, że ona sama martwiła się o brata, a więc było to jak najbardziej naturalne i bardzo miłe ze strony zawodniczki, że zechciała uspokoić jej krewniaka.
Już miały odchodzić, a w głowie Eli zaczynały pojawiać się liczne analizy tego jak chodziła, jednak kątem oka dostrzegła Megarę, która podeszła do ich grona, a więc od razu obróciła się w jej stronę podchodząc i chwytając dłoń kobiety.
- Cieszę się, że wyglądasz dużo lepiej! Mam nadzieję, że również tak się czujesz. Nie bądź proszę zła na Chrisa, on naprawdę nie chciał... No i powodzenia! Na pewno pójdzie wam świetnie! - emocje na twarzy młodszej skakały bardzo szybko. Co często przytłaczało inne osoby nadmiarem informacji, dlatego, by nie przesadzić dziewczyna po poslaniu szerokiego uśmiechu pożegnała się z całym tym gronem zaraz powracając do swojej partnerki. Razem ruszyły do satyra, który miał związać ich kostki.
Eli wykonywała kilka kroków i stawała po to by zrobić kolejne dwa kroki i stanąć. Powtarzała to, aż do momentu, w którym stanęły w kolejce.
- Ja chyba zaczynam z lewej... to źle? Chyba powinno zaczynać się z prawej? Może jak się skupię to mi się to uda? Bo wolałabym zaczynać od tych związanych nóg. Pomogłoby mi to określić odległość przy kroku, bo jeśli zacznę od tej wolnej is tanę za daleko? To stracę równowagę, a jeśli stanę za blisko, to zmarnuję krok...- próbowała to przeanalizować, jednak przy jej chaotycznym bardzo szybkim myśleniu nie było to takie proste. Dlatego stała i wpatrywała się w swoje stopy z miną, która wskazywała na bardzo intensywne procesy mózgowe jakie zachodziły w jej łebku. Dziewczyna była tak na tym skupiona, że niezbyt zwróciła uwagę, na stających za nimi kolegów.
Stojąc przy satyrze pozostawiła towarzyszce decyzje o tym, z której strony powinna stanąć, a gdy ich nogi były już związane podziękowała z szerokim uśmiechem satyrowi i ruszyła wedle wskazówek Azalei. Te okazały się bardzo przydatne, i faktycznie pomysł jaki miała starsza studentka okazał się trafiony w dziesiątkę. Zaczynały krok od związanych ze sobą nóg, a tu trafiła lewa noga Eli i prawa Azalei, dzięki czemu dla ich obu było to dość naturalne, jedynie musiały dopasować długość kroku, by znaleźć odpowiedni, do wysokości, któa je dzieliła.
Stojąc na arenie podekscytowane złote oczy wędrowały po całym otoczeniu. Dziewczyna była coraz bardziej podekscytowana. Nie widziała wcześniej niczego podobnego, dlatego z uwagą słuchała wyjaśnień trenera, by niczego nie przeoczyć. Choć gdy tylko spojrzenie córki Zeusa padało na jakąś znajomą twarz musiała pomachać takiej osobie, by w tn sposób wyrazić swoją ekscytację i podopingować znajomych.
Wraz z ogłoszonym startem dziewczyny mogły ruszyć. Azalea pokierowała je pod odpowiednie wejście z numerem 2.
- Jeny... myślałam, że będziemy biegać między jakimiś krzaczkami... jak ogromne to może być? - zapytała choć wiedziała, że i jej towarzyszka zapewne wcześniej nie widziała tego tworu. Eli bardzo niepewnie weszła na schody, które prowadziły w dół, ciemność jaka tam czekała, nie była ani trochę zachęcająca, przez co dłonie białowłosej zacisnęły się na pasie kołczanu. Starała się skupić na odliczaniu w myślach rytmu kroków, na jakich powinna teraz się skupić. Upadek ze schodów byłby czymś bardzo nieprzyjemnym.
Nagle zmieniające się podłoże na tyle wystraszyło Eli, że ta po prostu wkleiła się w bok kompanki mocno jej chwytając, to jednak nie pomogło im obu w niczym. Schody zmieniły się w rampę, po której zawodniczki zaczęły zjeżdżać, Eli w tym wszystkim nawet nie zarejestrowała zamykających się drzwi, była zbyt zajęta swoimi krzykami.
Amazi
Posty: 49
Rejestracja: sob kwie 24, 2021 4:58 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Amazi »

EKIPA UDUCHOWIONYCH



- No chodź.... tak grzeczna.. pięknie... chodź do mnie...- Marco spokojnie i z zaangażowaniem próbował zachęcić Zmorę, by ta za nim weszła na arenę opuszczając dużo ciekawsze dla niej drzewa poza nią. - Cudnie... jeszcze troszkę... jeszcze o i kroczek... tak piękna - podprowadzał pegaza już do towarzystwa, Frank i Syfron popatrzyli na to wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.
- Ale ty wiesz, że jak się starać nie będziesz ona i tak cię skubnie przy pierwszej możliwej okazji? - uświadomił go delikatnie Frank.
- Jak na moje to ona idzie tylko dlatego, że już szuka jak obejść te twoje łapy i dziabnąć cię w zad - prychnął rozbawiony naiwnością chłopaka.
- Cicho tam, zazdrośni jesteście, bo to mi udało się nawiązać z nią cudowną wieź. Prawda piękna? Lubimy się? - obruszył się stając przy reszcie i patrząc na klacz, mówiąc do niej czule, ta naprawdę zbliżyła się, by zobaczyć gdzie ją przyprowadzono i co takiego się tu działo.
- Nie muszę ci ufać, by wiedzieć, że tak jak i ja, nie chcesz oberwać żadną z niespodzianek trenera. Widząc jego świetny nastrój jest oczywistym, że się napracował... nic go tak nie cieszy jak przeszkody, którym nie jesteśmy w stanie podołać...- stwierdził wyjątkowo się rozwijając, by odpowiednio wyczerpać ten temat i go zakończyć. - Ty władasz bilokacją, jeśli umiesz coś jeszcze to nie używasz tego bądź nie wpływa na otoczenie w sposób jaki, nam się teraz przyda. A ty widziałaś co ja umiem, by wiedzieć jak z tego skorzystać - naświetlił i te kwestię. Nie zamierzał wchodzić z kobietą w jej gierki słowne, czuł, że ta próbowała go w coś wciągnąć. Mężczyzna wiedział jak ciężka przeprawa go czekała i nie miał tu na myśli labiryntu. Ten był na pewno mniej niebezpieczny od sideł jakie szykowała na niego córka Eris.
Kątem oka zarejestrował gotowość towarzyszących mu duchów, uśmiechnął się subtelnie widząc Zmorę, choć normalnie poświęciłby jej kilka chwil, tu nie musiał klaczy wystarczyło to spojrzenie, by się zbliżyć i spróbować trącić łbem jego ramię, w obecnej chwili jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu, dlatego zwierzę odpuściło stając obok i zaczynając obserwować zebranych studentów. Dopiero teraz Al. dostrzegł śpiącą, zwiniętą w kłębek kocice ulokowaną na grzbiecie pegaza.
W tym miejscu nie mógł jednak na to reagować, dlatego sam skupił się na trenerze, który pojawił się przed nimi i zaczął tłumaczyć istotne zasady. Oczywiście trochę ich było. Mimo swojej lekko znudzonej miny słuchał uważnie, od tego w końcu mogło zależeć ich zdrowie, może nawet życie? Kto wie co miało tam na nich czekać. To miejsce już nie raz udowodniło mu, że nie żartowali, chodziło o przygotowanie ich do przetrwania poza barierą, a tam nie było lekko o czym syn Hadesa przekonał się bardzo dotkliwie. Nie dziwiły go więc tak ostre metody, musieli potrafić zmierzyć się z realnymi przeszkodami, realnymi zagrożeniami, by nauczyć się z nimi radzić.
Nie był z tych, którzy czekali do końca gwizdka, od razu skinął na swoją partnerkę i ruszył wraz z pierwszym sygnałem sprawnie namierzyli przypisane im zejście do labiryntu. Al., ani trochę nie wahał się z wejściem, nie przerażała go ciemność na dole, stopy jednak stawiał bardzo ostrożnie, dobrze wiedząc jak pomysłowy był trener. Jego błękitne spojrzenie od razu zaczęło wodzić po ścianach, suficie, nie czekał, aż coś dojrzy, od razu chwycił w dłoń krótki nóż, który miał na boku łydki, tak, by móc odpowiednio szybko zareagować.
Pierwszy stopień, drugi, trzeci... wtedy przystanął miał wrażenie, że coś usłyszał i się nie mylił. Jak strzała przebiegła tuż obok niego Zmora, za którą biegł Marco.
- Poczekaj kochana! Nie tak prędko! - krzyczał za klaczą, zbiegając na dół, zaraz w jego ślady poszli pozostali.
- Pójdziemy przodem, mechanizmów nie odpalimy, a jednak damy ci znać co tam jest! - poinformował, a brunet, zszedł ostrożnie na czwarty stopień, potem na piąty i szósty. Prawie odetchnął z ulgą uznając to za zwykłe schody, kiedy drzwi za nimi zaczęły się zamykać. Spojrzał kątem oka w tamtą stronę.
- Przygotuj się - przestrzegł choć sam jeszcze nie wiedział przed czym. Ta niewiadoma nie była długo tajemnicą. Schody pod ich nogami przeobraziły się w płaską powierzchnię, zbyt pochyłą, by na niej ustać. Od razu zaczęli się zsuwać, wtedy też Al. objął towarzyszkę ramieniem nim upadli na bok. Chwycił ją mocno w talii i kiedy zsunęli się pewien fragment w dół, wbił trzymany nóż w rampę, by zhamować ich upadek, poleciało kilka iskier, ale ostatecznie udało im się zawisnąć na ostrzu.
Nie było tu nad czym się zastanawiać, pojedynczy niebieski płomień ruszył w dół, by oświetlić im dno tego pochyłego korytarza. Al uchylał już usta, by zawołać jednego z duchów, wtedy też na oświetlanym dole stanęła postać eterycznego satyra, który nic nie mówiąc machnął ręką, zachęcając ich do zejścia na dół, po tym geście od razu się wycofał z zasięgu światła. Płomień zgasł, a Al po prostu puścił nóż, ten wystarczająco się stępił i uszkodził, by mógł się jeszcze na coś przydać. Brunet wciągnął towarzyszkę na siebie, by tylko jego plecy tarły o szorstką powierzchnię. Ta znacząco zmniejszona wysokość zjazdu sprawiła, że na dole wylądowali bez nieprzyjemnego upadku.
Adelai
Posty: 37
Rejestracja: wt maja 25, 2021 2:24 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Adelai »

H E L E N K A


__Interesującym było to jak Al potrafił przeanalizować wszelkie fakty. Na pierwszy rzut oka miało się go za mięśniaka z ładną buźką, który jest tak zafiksowany na swoich codziennych treningach, że wiele poświęcał czasu na rozwój mózgu, a nieużywane organy zanikały... A tu proszę, za każdym razem kiedy otwierał te swoje usteczka wychodziło z nich coś sensownego. Być może nie bez powodu był na kierunku humanistycznym?
__-Jedyne co wiem, to że przyzywasz wściekłego satyra. A szczerze wątpię, by do tego miała się ograniczyć twoją zdolność. Przyznaję miło wspominam moment, w którym ten wyrośnięty kozioł wpadł w Drakona, ale nie zamydlisz mi tym oczu. Fajna sztuczka, ale na pewno kryję się za nią więcej - powiedziała bez ogródek. Skoro mężczyzna tak bardzo lubił konkrety, nie było sensu się czaić i tak nie mógł jej uciec.
__Zamilkła po tym, skupiając się jak większość studentów na przemowie trenera. Dobrze było poznać wszystkie szczegóły, jakie wspaniałomyślnie postanowił im ujawnić, choć nie było tego za wiele. Lena wodziła spojrzeniem po aurach, które rozdawały broń zapominalskim zawodnikom. Sama odruchowo położyła dłoń na swoim pasie gdzie spoczywały dwa rewolwery, zawsze wolała trzymać wrogów na dystans, a Smith & Wesson Model 500 bardzo jej to ułatwiał. Kiedy inni odbierali broń, ona zaczęła już namierzać drzwi, które były przeznaczone dla niej i Ala. Razem z mężczyzną wymieniła porozumiewawcze spojrzenia, tu słowa nie były potrzebne. Dla wygody ponownie objęła bruneta ramieniem w pasie, zaczepiła sobie wygodnie palec o szlufkę jego spodni. Nie bez powodu przywiązała się do niego swoją prawą nogą. Było to pewne ustępstwo z jej strony, jednak dużo korzystniejsze wydawało jej się, by to on miał swobodę ruchów swojego prawego ramienia. Ona ze swoimi rewolwerami sobie poradzi, jednak nie zamierzała ryzykować, by zbyt blisko niej machał tymi szablami.
__Kobieta uśmiechnęła się pod nosem kiedy rozbrzmiał gwizdek, a Al ruszył natychmiast. Był jak spuszczony pies gończy, a może raczej te wyścigowe psiaki, które biegły bez opamiętania kiedy tylko boks był otwierany. Nie miała nawet chwili, by się zastanowić czy aby na pewno chce schodzić w dół tych ciemnych schodów, bo mężczyzna ruszył od razu, nakłaniając i ją do tego. No cóż miało to co chciała... a chciała zwyciężyć... no to dostała maszynę, którą sama zaprogramowała na ustawienia "zwycięstwo". No więc nie mogła narzekać. Dostrzegła jednak pewne zawahanie i ostrożność w ruchach mężczyzny. Sama wodziła spojrzeniem po ścianach korytarza. Lekko wzdrygnęła się kiedy drzwi za nimi zaczęły się otwierać, a więc zaczęło się, nie było odwrotu. Zdążyła tylko westchnąć cicho, by odrzucić od siebie wszelkie zbędne myśli i skupić się na celu, a wtedy usłyszała ostrzeżenie. Tylko spojrzała na twarz Ala, a jego dłoń spoczęła na jej talii mocno ja przyciągając. Szybko szukała po ścianach mechanizmu, czegoś co zacznie w nich strzelać, rzucać, atakować, nawet ona nie spodziewała się, że zagrożenie będzie czymś tak niepozornie oczywistym jak odebranie im schodów... na coś takiego mógł wpaść jedynie trener. Na pewno oglądał ich teraz i zacierał rączki dumny z siebie. Fakty były takie, że gdyby nie interwencja jej partnera solidnie uderzyłaby plecami o podłoże, a najpewniej łokciami, które w odruchu by wystawiła, by zamortyzować upadek. Nie miała pojęcia co mogło czekać na dole, nie zamierzała jednak krzyczeć, nie widziała w tym sensu, dłońmi jakby w odruchu chwyciła za koszulkę Ala zaciskając na niej mocno palce, choć cała się spięła wypatrywała tego co czekało na nich na dole, może czegoś co będzie po drodze, pomoże im wyratować się przed upadkiem. Czy mogły być tu ukryte zapadnie? Kolejne mechanizmy, do których mieli sięgnąć? Czy zwyczajnie wpadną w dół z jakimś kompostem? Wszystko to pasowało to kreatywności ich kadry nauczycielskiej...
__W pełni skupiona była na upadku, który zaraz miał nastąpić, dlatego mocno zdziwiła się, kiedy ich ciała nagle wyhamowały i zatrzymały się na tej zjeżdżalni. Zaraz jej spojrzenie przeniosło się na bruneta i dostrzegła to co zrobił. Nawet nie zarejestrowała kiedy mężczyzna wyjął nóż, a on zdążył go już użyć. Uśmiechnęła się kącikiem ust, rzadko kiedy faceci byli tak użyteczni. Zwykle jeśli nie powiedziało im się wprost co mają zrobić, nie potrafili samodzielnie pomyśleć. A ten tu? W milczeniu obserwowała jego skupioną twarz, jak w błękitnych oczach zatańczył płomień, oświetlając ciemność, w którą spadali. Uważnie przyjrzała się postaci rosłego satyra, który patrząc na nich wykonał bardzo wymowny gest, zaraz znikając. Nie dziwiło ją, że znów zaczęli spadać, dziwił jednak fakt, że została całkiem przed tym osłonięta. Jej ciało nie tarło o powierzchnie, a lądowanie było całkiem znośne.
__Choć przyjemnie byłoby sobie posiedzieć na tym wspaniale zbudowanym mężczyźnie to Lena podniosła się kiedy wylądowali już na dole.
__- Dzięki... Herosie, prawdziwy Książę Podziemia z ciebie tak jak mówią. Powiedź czujesz się tu jak na wakacjach u tatusia? Czy brakuje ujadania Cerberka? - musiała przyznać, że brunet zrobił na niej wrażenie, zdecydowanie poprawiając jej nastrój. Teraz była naprawdę dobrej myśli co do powodzenia tego zadania. - Ale tak szczerze, karze ci go wyprowadzać na spacery? - ciągnęła temat, by nieco rozluźnić atmosferę i może zobaczyć jakąś emocję na twarzy tego niewzruszonego idealnego posągu. Trzeba było przyznać, że Al wzbudzał coraz większe zainteresowanie, a co za tym szło i ciekawość.
__Lena poczekała, aż mężczyzna podniesie się z ziemi, po czym pobieżnie na niego spojrzała, by zarejestrować, czy nie uszkodził się podczas tego upadku, nie wyglądał jednak na wzruszonego tym, dlatego śmiało chwyciła jego pas jak wcześniej i obaj ruszyli głąb labiryntu. Korytarz nie miał zbyt wybitnego oświetlenia, jednak dobrze, że miał jakiekolwiek. Mieli dość dobre tempo, problem pojawił się kiedy natrafili na rozejście się dróg. Kobieta zmarszczyła lekko brwi patrząc w lewo i prawo. Już uchylała usta kiedy odezwał się Al.
__- Lewo - poinformował ją tylko, a ona uniosła lekko jedną brew, jednak nie zamierzała z tym dyskutować. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy, było to interesujące. Cóż posuwali się stale do przodu, tego była pewna, nie natrafiali na ślepe zaułki. Jednak jak on ich kierował?
__- Niech zgadnę, trener na tobie testował tę swoją nową zabawkę? To tu cię zamykał w ramach kar? - spytała żartobliwie, choć nawet to pytanie miało swój cel.
Adelai
Posty: 37
Rejestracja: wt maja 25, 2021 2:24 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Adelai »

D R A K O N



__Był to cholernie irytujący dzień. Najpierw jazgocząca kolorowa chihuahua, potem nastroszony kogucik, a teraz mądrujący się szczur na degustacji serów. Dlatego po prostu stanął w tej kolejce i poczekał. Elegancik jak należało grzecznie przyszedł do nogi. Drakon ustawił go po swojej lewej stronie, nie zamierzał uziemić sobie prawej ręki, więc mało go obchodziło czy facetowi będzie to odpowiadać czy nie. Nadstawił swoją lewą nogę kiedy jeden z pomagających trenerowi satyrów przystąpił do umieszczenia liny na ich kończynach. Drugi facet ku temu nie oponował, a więc miał jakiekolwiek plusy.
__Nie ułatwiło to jednak ich zadania, pierwsze problemy pojawiły się już przy odejściu od satyra. Musieli przejść pewien kawałek na arenę, a zrobienie tego bez zaliczenia wywrotki było celem najwyższej wagi nikt przecież nie mógł zobaczyć jak upada. To byłaby dopiero zniewaga! Z początku wsunął lewą dłoń w kieszeń, by mu nie przeszkadzała, miał jednak szerokie barki i wyraźnie przepychał się przez to z drugim zawodnikiem. Ten zaproponował, by odliczali kroki na tradycyjne "raz i dwa". Choć brzmiało to żenująco, od czegoś musieli zacząć. Odliczanie Drakona jednak ograniczyło sie do samych myśli. Fakt pomogło, ale dalej nie było idealnie. W momencie kiedy trącił elegencika ramieniem zbyt mocno, że ten się zachwiał musieli przystanąć. Syn Eris w odruchu wyjął dłoń z kieszeni i chwycił bruneta, by ten nie upadł. Nie mogli upaść! Nie tu przy wszystkich, nawet takie zachwianie było niedopuszczalne!
Uniknęli wywrotki, a momo to Drakon nie zabrał dłoni z barku bruneta.
- No to kolego pójdziemy sobie tak...- poinformował go i poklepał znacząco jego bark, by pongalić mężczyznę do ruszenia w dalszą drogę. Jak się okazało już po chwili była to zdecydowanie dobra decyzja, przestali objać się o siebie jak bańki wstańki, a i nawet uzyskali jakiś rodzaj stabilności.
__Kiedy stanęli na arenie Drakon nie zabrał swojego ramienia, zmienił jedynie rodzaj jego ułożenie i najzwyczajniej w świecie zaczął sie podpierać o niższego mężczyznę podczas wysłuchiwania tego co miał im do powiedzienia trener. Nie był tym zbyt zainteresowany, cudem wyłapał, motyw o otwieranych drzwiach i numeracji nad nimi. Potrzebował chwili na zastanowienie się nad kwestią nujmeracji, Bo jaki numer był mu przydzielony? Niezbyt zwrócił na to uwagę przy wyczytywaniu, cudem udało mu się to przypomnieć. Dlatego od razu namierzył spojrzeniem wejscie z numerem siedem. No oby ta siódemka okazała się tą szczęśliwą. Uśmiechnął się parszywie i na nowo objął "partnera" tak jak należało. Nie czekał na nic kiedy tylko gwizd ogłuszył zebranych, Drakon ruszył. Nic go nie mogło zatrzymać. Kątem oka tylko zarejestrował jak jego siostra szła z tym parszywcem. Zdążył zarejestrować jak ten dobywał krótkiego noża. Cholera była przygotowana i to całkiem nieźle. Niestety bliżej swojej strony miał siostrzyczkę. Dlatego w mgnieniu oka skupił swój wzrok na jednym z jej pistoletów. Ledwo zdążył... jednak był pewien, że kobieta weszła do labiryntu tylko z jednym rewolwerem. Czy zdążył chociaż uszkodzić drugi? Nie był pewien. Uśmiechnął się parszywie i wszedł swoim wejściem. Nie wahał się ani chwili, co by tam an dole na nich nie czekało zamierzał to zmiażdżyć. Niech ktoś tylko spróbuje stanąć na jego drodze do celu.
__Schodził dość szybko, na tyle ile pozwalało uwiązanie nóg. Od razu pozwolił swoim skrzydłom na uzbrojenie swych pleców. Te pokryte były mocna łuską, a więc często osłaniał się nimi przed czymś co bez trudu uszkodziłoby jego skórę, a mogło ślizgnąć się po łusce.
- Wczepiaj się - poinformował jedynie i nie dając mężczyźnie zbyt wiele czasu przełożył swoją rękę z jego barku na pas. Chwycił go pod pachę i wzbił się w powietrze, choć musiał być bardzo ostrożny przez ograniczoną ilość miejsca. korytarz nie był zbyt ogromny, jednak większy od standardowego przejścia. Jak nic trener chciał zrobić na nich wrażenie. Pewnie teraz sadzał swoją kudłatą dupę przed monitorkiem jakiegoś ustrojstwa, przez które bedzie ich podglądać i gnębić.
__Ledwie stopy zawodników oderwały się od podłoża, a to przemieniło się w zjeżdżalnię, co trochę zaskoczyło Drakona, ale ułatwiło im zlatywanie. nie musiał uważać na nieprzyjemne krawędzie, a więc mógł wręcz podziękować trenerowi za takie ułatwienia. Uśmiechnął się parszywie pod nosem, a więc tylko ich chciał tak zrzucić? Czy każdemu zafundował taki zjazd? To było całkiem ciekawe. Teraz tym bardziej zadowolony był ze swojego pomysłu, w dodatku obserwujący to "widzowie" mogli uznać, że tak świetnie przewidział posunięcie trenera albo wyczuł pułapkę jeszcze przed jej aktywacją. Musiał przyznać, że zainponował sam sobie tym błyskotliwym pomysłem. Zleciał na sam dół niezbyt się przejmując wszelkim ryzykiem, dopiero po dotarciu na sam dół wylądował, na prostej drodze szło się zdecydowanie łatwiej, no i jednak musieli wypatrywać ewentualnych pułapek. Na pewno nie był to taki sobie zwykły labirynt. A skrzydlaty nie chciał oberwać lecącym nagle na nich toporem czy innym ustrojstwem. W dodatku już stąd widział, że korytarz miał wiele rozgałęzień, a więc przelot nie wchodził w grę. Musiał czujniej wszystko obserwować.
- Dobra, tu możemy przejść do konkretów. czy kolego potrafisz coś, czym da się zaszkodzić innym zespołom? - nie owijał w bawełnę, od razu kiedy zmusił cih dwójkę do ruszenia chciałustalić najistotniejsze kwestie.
Amazi
Posty: 49
Rejestracja: sob kwie 24, 2021 4:58 pm

Re: Uniwersytet Dawnej Grecji [fantasy, nieograniczone, mieszane, nabór]

Post autor: Amazi »

CHRIS



Oczekiwanie na wybaczenie nie było niczym komfortowym, tym bardziej ogromna ulga spłynęła na Chrisa, zrzucając spory ciężar z jego barków. Uśmiechnął się łagodnie słysząc odpowiedź Xarisa. Nie znał za dobrze tego studenta, mężczyzna był znacznie starszy, a przez to tym bardziej martwił się o tę znajomość. Nie dobrze było robić sobie wrogów na samym początku edukacji i to jeszcze u kogoś tak wszystkim znanego. W sumie można by rzec, że naraził się tutejszemu celebrycie. Xar zdecydowanie należał do śmietanki towarzyskiej, był w końcu znany wszystkim, nawet taki pierwszak jak Chris słyszał już wielokrotnie o handlarzu informacjami.
Białowłosy nie wahał się uścisnąć dłoni Xara, choć czuł się trochę jakby podpisywał cyrograf sprzedając swoją duszę. Trzy przysługi... brzmiało to równie niewinnie co katastrofalnie. Wszystko zależało od tego jak Xar postanowi z tej możliwości skorzystać. Nie mógł jednak wybrzydzać, był wdzięczny, że mężczyzna postanowił mu dać jakąkolwiek szansę na odkupienie za swoje przewinienie.
- Taki trochę bardziej węgorz elektryczny ze mnie, ale będzie jak mówisz. Zobowiązuje się do tych trzech przysług - potwierdził z życzliwym uśmiechem, by nie było żadnych wątpliwości co do jego decyzji i tego jak ją zrozumiał.
Kiedy naprawdę silne emocje z niego zeszły zwrócił większa uwagę na swoje otoczenie, które bardzo mocno się poszerzało. Najpierw partnerka z duetu Eli zapewniła go o tym, że zadba o jego siostrę, co ogromnie urzekło Chrisa. Posłał jej szeroki uśmiech, który miał być wyrazem wdzięczności.
- Dziękuję, nie zapomnij jedynie w tym wszystkim zadbać i o siebie - odparł obserwując jak obie panny odchodziły. Obok Xara pojawił się Octavio, syn Zeusa zdążył jedynie skinąć mu głową, bo jego uwaga została przejęta przez inne wydarzenia. Poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Złote tęczówki spojrzały w tamtym kierunku, a rejestrując osobę, która go dotknęła przeszył go zimny dreszcz. Była to Megara, a przed tą rozmową stresował się znacznie bardziej niż przed tą z Xarisem.
- Wybacz, że sam do ciebie nie podszedłem.. trochę się tutaj dzieje... Jak się czujesz? Wiem, że już cię przepraszałem, ale naprawdę mi przykro - mówił dość nerwowo, przez co zaczynał przypominać siostrę w tempie wypowiadanych słów, jednak szybko się zreflektował i uspokoił. - Z której strony będziesz wolała iść?- dopytał dając kobiecie wybrać.
-Jesteś prawo czy lewo ręczny? Mi to w zasadzie obojętne bo potrafię i jedna i druga się posługiwać - odparła rzeczowo Meg. - Co do przeprosin to kawka przez miesiąc albo dwa i będziemy kwita. -odpowiedziała, wyraźnie nie mając żadnych problemów z dotykaniem go, bo znów stuknęła go w ramię, tym razem przyjaźniej. Ten gest odrobinę stresował chłopaka, jednak nie uciekał, nie reagował nerwowo, poranek był wypadkiem, w końcu nigdy wcześniej nic podobnego mu się nie przydarzyło. Nie chciał więc i teraz poddawać się paranoi i unikać wszystkich ludzi stojących zbyt blisko. Najwięcej zawsze siedziało w głowie, dlatego musiał to opanować.
- Jakieś konkretne sobie pani życzy? - odparł z uśmiechem, który w końcu zaczął powracać na jego twarz. - Jestem szczęśliwym, dumnym mańkutem.- wyznał spokojnie, większość osób była praworęczna, więc mogło im to wiele ułatwić.
- Czarna i gorzka jak nasze życie - odparła z nutką wesołej ironii w głosie, na co Chris się zaśmiał. Meg ustawiła się po jego prawej stronie. - Świetnie, mamy więc element zaskoczenia w razie czego. - zaśmiała się.
- Postaram się nieco ci to osłodzić - zapewnił nie określając czy mówił o kawie czy o życiu.
Oboje udali się do jednej z kolejek, mimo, że ta przy trenerze była najkrótsza, stanęli u jednego z jego pomocników. Cierpliwie poczekali i pozwolili związać swoje kostki tak jak Meg wybrała. Jemu nie robiło to większej różnicy. Jedyne co było problemem to ich bliskość, z początku syn Zausa bardzo się tym stresował. Bał się dotknąć znajomej, by nie skrzywdzić jej ponownie. Szybko jednak pojął, że nerwy w niczym mu nie pomagały, a wręcz przeciwnie pogarszały stan. Był znacznie wyższy od kobiety, choć ta była wysoka musieli trzymać się blisko, by zachować równowagę i odpowiedni balans.
Już po pierwszych krokach w kierunku areny zobaczył jak trudne to będzie, nie miał pojęcia co zrobić z szerokim ramieniem, by nie spychać nim partnerki tej katorgi.
- Mogę cię objąć? Wiesz, by było łatwiej iść. - spytał odrobinę się pesząc czy nie zabrzmiało to źle. Od razu podniósł ramię i otoczył nim kobietę na wysokości jej ramion, tak by pokazać o co mu chodziło, jednak trzymał rękę w powietrzu, nie miał na tyle śmiałości, by dotknąć jej bez uzyskania zgody.
Megara nie czekała z odpowiedzią na pytanie chłopaka. Bez słowa owinęła swoją dłoń w jego talii i przysunęła się do niego.
- Szkoda że taki młokos z ciebie - zaśmiała się lekko, ukrywając zdenerwowanie w głosie wynikające bardziej z faktu niebezpieczeństw labiryntu a nie bliskości Chrisa, bo wtuliła się w niego lekko. Chłopak nieco się wyprostował kiedy został objęty, jednak nie oponował zaraz sam kładąc naszykowaną rękę na ramieniu kobiety.
- Wiesz w przypadku mężczyzn wiek nie ma znaczenia, my rozwijamy się do czwartego roku życia, a potem już tylko rośniemy... a młodszy model, po prostu dłużej będzie przynosić ci kawy - odparł żartobliwie z łagodnym uśmiechem. Choć przy pierwszych krokach był trochę spięty, tak kiedy dotarli na arenę zdecydowanie się uspokoił. Nie zabierając ramienia nawet kiedy przystanęli, by wysłuchać trenera.
- A sobie reklamę zrobiłeś, wiesz jak zaimponić kobiecie - zaśmiała się po drodze Meg, Chris posłał jej urokliwy uśmiech, jednak nie ciągnął tematu dalej, nie chcąc być zbyt nachalnym. - Jak myślisz dokopią nam po całości czy nieco się zlitują? - zapytała cicho, rozglądając się podejrzliwie.
- Nie mam doświadczenia w tym temacie niestety, ale widząc dobry nastrój trenera trochę się obawiam tego co możemy tam zastać... mam całkiem niezłą orientację w terenie, ale labirynt? No to może być ciekawe - stwierdził zerkając na trenera, który szykował się do przemowy. Wysłuchał go dość uważnie, podniósł dłoń i podrapał się po karku nieco speszony faktem, że należał do grona nieprzygotowanych studentów. Dlatego z wdzięcznością przyjął młot, który ofiarowała mu piękna aura. Pochylił uprzejmie głowę dziękując i zaraz umieścił na swoich plecach pasy, na których mógł wygodnie zaczepić młot na swoich plecach, by stale mu nie przeszkadzał.
- Wiem, że jestem pierwszakiem bez większego doświadczenia, ale bez obaw potrafię walczyć, nie musisz wszystkiego brać na siebie, jesteśmy w tym razem - powiedział z łagodnym uśmiechem lekko dociskając kobietę do swojego boku, by się nieco rozluźniła. - Pamiętasz nasz numerek? - dopytał zaraz szukając spojrzeniem tego odpowiedniego wejścia. Nie miał zamiaru udawać, że on to bezbłędnie pamiętał, jedynie coś świtało mu z tyłu głowy, wolał mimo wszystko nie wchodzić w przejście przeznaczone dla innego duetu.
ODPOWIEDZ